środa, 26 października 2016

Rozmowy przy stole...



Mam koleżankę Magdę. Pianistkę. Piękną, silną i wspaniałą!
Usiadłyśmy razem przy stole i opowiedziałyśmy sobie nasze historie. Raz do śmiechu, raz do łez współczucia, żalu, zrozumienia.
Magda mieszka w dużym domu. Dom odziedziczyła po swojej pani profesor z Akademii Muzycznej. Naprawdę!
Takie historie o bezdzietnej staruszce, która zapisuje cały swój majątek, czyli dom ze wszystkim co w środku (również z fortepianem- marzeniem każdego muzyka) niespokrewnionej ze sobą dziewczynie, zdolnej, ulubionej studentce, to nie tylko w książkach i starodawnych filmach! W Poznaniu, tuż za rogiem, też!

Tak mnie ta opowieść podnosi na duchu, że myślę o niej, kiedy tylko potrzebuję równowagi dla wszechogarniającego materializmu, komercjalizmu, roszczeń i interesowności z każdej strony.

Stary dom Magdy kryje w sobie całe mnóstwo zakamarków i skarbów. Ileż tam niezwykłych mebli! Część wymaga odnowienia, a że Magda właśnie kończy remont domu i chce nieco odświeżyć salon, umówiłyśmy się na wspólne działania z pędzlami.

Pomalowałyśmy to i owo, a potem, kiedy zajrzałyśmy do piwnicy i moje oko wypatrzyło jeszcze świetny, stary stół z szufladą, zostałam ów stołem obdarowana!!!
Za pomoc w malowaniu. Kochana Magda!

Złożyłam wszystkie możliwe siedzenia w Zafirce i teraz stół czeka cierpliwie na obróbkę. Oto on!



Lubię takie interesy. Nie zawsze i nie wszystko musi ocierać się o pieniądze. Nie każda usługa, nie każda wymiana wiąże się z sięganiem do portfela. I to jest fajne! I pozytywne, prawda?

Raz w tygodniu siadam też przy stole z Olgą, koleżanką ze szkoły moich córek i uczymy się niemieckiego. Pomagam jej trochę z bieżącym materiałem. Nie jestem germanistką, ale język niemiecki znam na poziomie wystarczającym, żeby ogarnąć gimnazjalne wymagania.
Nie czuję się jednak na tyle kompetentna, żeby brać za to pieniądze, a mama Olgi źle się czuje, nie płacąc mi, więc za każdą lekcję dostaję maliny home made.


Są pyszne i zajadamy się nimi ze smakiem, popijając herbatą z malinowym sokiem! Raj, mówię Wam!
Dwa słoiczki mamy zawsze pod ręką, stoją na szafce przy naszym kuchennym stole. I szafka, i stół- bardzo ważne meble w mojej kuchni!














Z kuchni wolnym kroczkiem przechodzimy do salonu. Stół w salonie planuję odświeżyć, mam już nawet farbę i bejcę, żeby mój plan zrealizować, ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Czekam na powiew natchnienia i weny, czyli czekam, aż nie będę już mogła na ten stół patrzeć...


Wyobrażacie sobie dom bez stołu?
Przy naszym salonowym jemy, gościmy gości, pijemy popołudniowe herbaty, Marysia najczęściej przy nim odrabia lekcje, siadamy tutaj z laptopem, maszyną do szycia, książką... Niepozorny, zwyczajny, ważny stół!
Lubię, kiedy oprócz tego jest też ładny.




                                                             Pozdrawiam
                                                                 Asia

poniedziałek, 24 października 2016

Po sąsiedzku



Niedaleko naszego domu, dosłownie 10 minut samochodem (jeśli nie ma korków rzecz jasna) jest sklep ogrodniczy. Taki ogrodniczo- wszechstronny powiedziałabym. Lubię tam sobie pojechać, chociażby po to, żeby pooglądać drobiazgi, których tam nie brakuje. No i muszę przyznać, że w większości, asortyment jest tam bardzo ładnie wyeksponowany.

Dzisiaj pojechałyśmy tam z moją najstarszą córką po cebulki wiosennych kwiatów. To ostatni moment, żeby wsadzić je do ziemi i potem, wiosną cieszyć nimi oczy i nozdrza!






Hiacynty, tulipany, szafirki, narcyzy. Będzie pięknie!

Pospacerowałam sobie po sklepowych kątach i zrobiłam kilka zdjęć, żeby się z Wami nimi podzielić. Można ładnie urządzić sklep? Można. Moje klimaty! Popatrzcie!

























No. Dosyć tego dobrego. Trzeba ruszyć z grabiami do ogrodu, żeby grunt pod te cebulki przygotować. Póki co nasz orzechowiec traci liście i powoli robi nam się żółty dywan. Ale za to orzechów włoskich mamy pełne kosze. Nic, tylko łupać i jeść!


Dobrego tygodnia.
Asia

środa, 19 października 2016

CANDY- wyniki losowania



                                                                        Kochani

Bardzo dziękuję wszystkim za udział w zabawie i wszystkie pozostawione komentarze. Czytałam je z uśmiechem na twarzy i z myślą, że chciałabym coś pięknego posłać każdej z Was.
Niestety nie mogę tego zrobić, mogę tylko wszystkim i każdej z osobna PODZIĘKOWAĆ, a serwetki pojadą do:

                                         Joanny- joalago@wp.pl oraz
                            Piecyka z Piecuchowa

Gratuluję serdecznie zwyciężczyniom, wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze! Są bardzo miłe i niezmiernie mnie cieszą! Dziewczyny- Joasiu i Piecyku- poproszę o Wasze adresy na maila.

                                                           Pozdrawiam serdecznie
                                                                    Asia 

wtorek, 18 października 2016

Szuflady



Szuflady to doprawdy cudowny wynalazek! A w licznej, dajmy na to wielodzietnej rodzinie, szuflad nigdy dość! W małodzietnej, bezdzietnej lub z opuszczonym gniazdem zresztą chyba też. No bo któż nie gromadzi, nie zbiera, nie chowa po kątach przeróżnych, niezbędnych w życiu drobiazgów, no kto?

Ja też zbieram i nieustannie przekładam z miejsca na miejsce, z szafki do szuflady i z powrotem wszystko, co się da.




Mój ulubiony (i jedyny) kredens posiada trzy szuflady. Jedna to schowek na różne komputerowe przydasie. Głównie kartki do drukarki- nie ma co pokazywać, bo wieje straszną nudą.

Dwie pozostałe za to, porządkują serwetki, sztućce i takie tam- stołowe elementy. Uporządkowałam je trochę dzisiaj.














Mam łyżeczki i widelce, które od dawna już polegują po  szufladach w stanie lekko przybrudzonym starością. Układając je dzisiaj, najpierw pomyślałam, że muszę je porządnie wyszorować pastą do zębów, zanim je Wam pokażę. Ale potem, niesiona jakimiś rozmyśleniami i refleksją postanowiłam tego nie robić. Ponieważ mój świat i mój dom nie jest zawsze i po całości wyszorowany pastą. Do zębów, czy jakąkolwiek inną. Ja sama też nie zawsze błyszczę!



Przecież miewam, jak każdy gorsze dni. I nie chodzi tylko o  nieumyte włosy czy pogniecioną bluzkę. Chociaż staram się zdrowo odżywiać, i mnie zdarza się zjeść śmieciowe jedzenie, mieć samopoczucie i myśli dalekie od pozytywnych, kląć na beznadzieję, wybrać kanapę z czekoladą i serialem, zamiast pobiegania lub spaceru dotleniającego. Codziennie ogarniam zabałaganiony dom, czasami potykam się o miskę z nieposkładanym praniem (często nawet!), chodzę po brudnej podłodze i myję ręce w upaćkanym zlewie. Ja również nie wyrabiam się z milionem spraw do załatwienia na już!

I faktem chyba jest to, co niedawno gdzieś przeczytałam. Że współczesną religią jest poniekąd ideologia dobrego samopoczucia. Zdrowe odżywianie, sport, medytacja, mindfulness- wszystko, zawsze i wszędzie! A przecież nieustanny dobrostan i życie w pełnej harmonii jest po prostu niemożliwe! Lęki, rozterki, słabości, smutek, bałagan, rozgardiasz, rozedrganie, błędy, niedoskonałość to kawałek życia każdego z nas!

Dlatego nie wyszorowałam łyżeczek pastą do zębów! Takie są też fajne!



Kończąc ten mój szufladowo- refleksyjny post, przypominam, że już jutro losowanie rocznicowego candy. Zapraszam!
                                                         Asia