niedziela, 14 stycznia 2018

Mapa życia



Byłam dzisiaj z Gabrysią w Galerii Malta po okulary dla niej.
Mnóstwo ludzi, hałas, śmiech, kolory...Wesołe życie galerii handlowej.
Wśród tego rozgardiaszu młoda kobieta, a właściwie młoda rodzina. Mąż, dwoje małych dzieci i ona. Ładnie ubrana, uśmiechnięta, za rękę trzymała może trzyletnią córeczkę. Ona, ta kobieta, była bardzo ładna i łysa. Z łysiną nieprzykrytą chustką, czy czapką. Łysa zapewne po chemii. Ludzie po chemii tak charakterystycznie wyglądają.

Wstrzymałam oddech na chwilę.
Z czym mierzy się ta kobieta w zaciszu swojego domu?
Śpiewa czy płacze pod prysznicem? Głupie pytanie.
Co czuje i o czym myśli patrząc na swoje małe dzieci i swoją łysą głowę w lustrze?

Z czym mierzysz się dzisiaj Ty?
Z czym ja?

Jak wygląda życie, prawdziwe życie mijanych przez nas ludzi. Ile z małżeństw, które widzimy, czy znamy jest prawdziwie partnerskich i szczęśliwych. I co jest prawdą? Na ile jesteśmy gotowi. by tę prawdę dostrzec?

Spokorniałam na chwilę. Podziękowałam za zdrowie. Za trzy córki. Mądre, piękne, silne. Za siebie taką, jaka jestem. Za siłę, którą każdego dnia odnajduję, by stawiać czoła, za siebie i za córki, doświadczeniu, które stało się naszym udziałem. By unieść naszą prawdę .

Moją prawdą dzisiaj jest rozstanie. Po prawie szesnastu latach małżeństwa. Rozpada się nasza rodzina, by poskładać się na nowo, inaczej. To doświadczenie graniczne. Stawiające pod ścianą. Budzę się codziennie ze ściśniętym żołądkiem, niepokojem w brzuchu i nie śpiewam teraz pod prysznicem...

Ale trwam i wierzę, że to dla nas, dla mnie i dla dziewczyn, w ogólnym rozrachunku, będzie dobre.

Nie chcę rozpisywać się zbytnio o naszej relacji, o problemach, które mieliśmy, a które przyczyniły się do rozstania i wchodzić w jakieś psychologiczne analizy przypadku. Chociaż czynię to nieustannie na swój własny użytek. Nie chcę też jednak zostawiać tej historii takiej otwartej i nieopowiedzianej. W dużym skrócie zatem.

Zdrada numer 1 sześć lat temu zmiotła mnie prawie z powierzchni. Rozpacz. Ledwo przeżyłam.
Podniosłam się, dałam szansę, zaufałam, zdjęłam różowe okulary.
Zdrada numer 2 teraz, właśnie zmiata nasze małżeństwo.

Wtedy zaufałam, teraz nie chcę nawet próbować. Nie chcę.
 Nie chcę, żeby ktoś mnie tak traktował i żeby patrzyły na to moje córki, które kiedyś też będą w związkach. Chcę, żeby wiedziały, że kiedy mężczyzna nas rani, krzywdzi, oszukuje, okłamuje, wykorzystuje nasze ufające serca, nie radzi sobie ze swoimi problemami i słabościami, musimy zatroszczyć się o siebie i odejść. Albo jak mówi moja przyjaciółka- pogonić dziada!

Mój mąż od wielu lat większość czasu spędza w szpitalu. Od zawsze miał średnio 20 dyżurów w miesiącu. Czasami plus, rzadziej minus. To daje, na 15 lat małżeństwa, około 10 lat poza domem. Moje życie małżeńskie to po prostu wielka, ogromna samotność. Z którą coraz trudniej mi było szczęśliwie żyć.

Dosyć na teraz. Chyba więcej już nie chcę o tym teraz pisać.

Układamy się z moimi dziewczynami na nowo. Wsparcie, które otrzymujemy jest po prostu tak ogromne, że nie mieszczę już prawie mojej wdzięczności w sercu!!!
Telefony, odwiedziny, mejle, listy, wspólne spędzanie czasu, na początku też noce spędzane z nami na rozmowach, przytuleniach i herbatach ziołowych. Troska.

 Jedno Twoje słowo i jestem- słyszałam w słuchawce i zaraz ktoś na sygnale przyjeżdżał, żeby posiedzieć ze mną przez pół nocy.

Doświadczam i odkrywam, że ludzie mnie kochają. Dla tak wielu osób jestem ważna! Nasza ulubiona sąsiadka, pani profesor- polonistka przychodzi, żeby rozmawiać do nocy z dziewczynami. I jakie to są piękne, mądre rozmowy! Wychodząc, przytula mnie jak matka i mówi- jestem z Ciebie, Asiu, taka dumna!

Moje przyjaciółki. Kobiety. Otaczają mnie i dziewczyny największą troską i miłością. Rozpływam się.

W ostatni piątek spotkałyśmy się my 3 i nasze dzieci. Znamy się z akademika. Łączą nas studenckie, podróżnicze i macierzyńskie wspomnienia. Ponad 20 lat.

Wariatki.







Ewa, z dredami. Szalona polonistka, właśnie wydaje kolejną książkę. 7 lat mieszkała na Zanzibarze. Bardzo za nią tęskniłam. Jej syn Kajtek to przyjaciel moich starszych córek z dzieciństwa. Razem się wychowywali.
Monika, ciemnowłosa polonistka z doktoratem, szkoli teraz studentów w mowie ojczystej. Jej syn Marcin to równolatek i kumpel Marysi.

Spotkaliśmy się na kolorowym strychu Ewy. Gadaliśmy, graliśmy w grę "Palce w pralce", jedliśmy pyszne jedzenie i tworzyliśmy mapy życia.









Jeszcze kilka zdjęć kolorowego poddasza Ewy i Kajtka





Dziękuję. Za wszystko, co się dzieje w moim życiu. Za wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają. Moje życie płynie po drogach wyboistych aktualnie, ale na mapie są też inne. Mam nadzieję, że wkrótce skręcę w te właściwe.

 P.S Za wszystkie wspierające komentarze pod ostatnim postem ogromnie, przeogromnie dziękuję. Odpisałam na wszystkie, wybaczcie, że dopiero teraz. Kochani, jesteście cudowni!

                                                                           Asia