środa, 8 czerwca 2016
Sama na włościach
W poniedziałek na wycieczkę wyjechała Gabrysia. Dzisiaj skoro świt, a nawet bardzo skoro świt pociągiem odjechała Cecylka, chwilę po niej pomachałam Marysi.
Mąż na dyżurze. Wracają w piątek. I mąż, i córki. Pozostałam więc jedna jedyna. Pani na włościach normalnie! Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy. Planów porobiłam sobie tyle, że od nadmiaru usiadłam i długo zastanawiałam się, od czego zacząć.
Umyłam okna, wysprzątałam kuchnię i salon, ukwieciłam dom...
Pobiegałam po naszych kątach z różnymi ozdobnymi dodatkami. Naprzestawiałam się do woli.
I mój kredens w wiosennej odsłonie. No lubię go, bardzo nawet!
Umyte okna wymusiły poniekąd troskę o parapety i kwiaty. Podlałam je nawet odżywką. Nieśpiesznie...
Do kwestii jedzenia podeszłam minimalistycznie, co nie znaczy, że się głodziłam, o nie. Ugotowałam sobie garnek kaszy jaglanej, drugi garnek wiosennych warzyw, do tego koktajl truskawkowo- bananowy, a na deser zjadłam resztę wczorajszego, pysznego ciasta.
Wszystko przegryzałam raz po raz ogóreczkiem małosolnym własnej produkcji. Kulinarny raj po prostu.
Wyniosłam też większość rzeczy z pokoju Marysi, którego nigdy jeszcze nie pokazywałam. A to dlatego, że nie było się czym chwalić. I to, mam nadzieję się zmieni. Rzeczy wyniesione, bowiem robimy mały lifting Marysiowego lokum. Ja przeglądam zabawki, segreguję, układam i takie tam, a sąsiad "złota rączka" pokój pomalował (właśnie skończył), a jutro na jednej ścianie położy tapetę.
Nie mogę się doczekać efektu końcowego. Pracowity dzień się jutro zapowiada i szczerze mówiąc, nie wiem, czy zdążę ze wszystkim, ale cieszę się, że ogarniam dom w swoim tempie i w swoim czasie lub niedoczasie, że tak powiem.
A na sam samiuśki koniec króciutka anegdota z mszycami w tle.
Marysia grała wczoraj na koncercie swojej klasy. Każde dziecko po występie otrzymało różę. I ta nasza Mania różę przyjęła, ale zanim naprawdę się z niej ucieszyła, dokładnie ją obejrzała. No bo jak jest róża, to są i mszyce. Poza kolcami oczywiście.
Tęskno mi trochę, muszę Wam się przyznać. Nie wiem, czy to normalne.
A taką elegancką sukienkę wdziała na siebie wczoraj nasza młoda skrzypaczka. Sukienka kupiona 8 lat temu dla Cecylki, na chrzciny Marysi.
No, to teraz książka i spać.
Dobrej nocy
Asia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Narobiłaś mi ochoty na ogórki małosolne
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na ogórki małosolne:) Nie wiem dlaczego ale większość kobiet jak zostaje sama w dom to zamiast odpocząć zrobić sobie wolne to nie pełną parą biorą się za porządki, mam dokładnie tak samo. Pozdrawiam
To porządkowanie przestrzeni, kiedy nie ma dzieci jest chyba jakąś formą relaksu. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. Małosolne są mniam. Polecam. Pozdrawiam serdecznie. Asia
UsuńPiękne goździki :)
OdpowiedzUsuńKredensik faktycznie uroczy.
Pozdrowienia dla pani na włościach.
Oj tak, goździki są cudne. Takie babcine. Pozdrawiam Cię serdecznie. Asia
UsuńJa na swój kredens nadal czekam... szukam... jeszcze się nie spotkaliśmy, ale miejsce czeka. Twój jest piękny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Mam go od 15 lat, ale dopiero teraz wygląda pięknie. Też się zatem długo naczekałam...Trzymam kciuki za odnalezienie Twojego kredensu marzeń. Pozdrawiam. Asia
UsuńJa na swój czekam już prawie 10 lat :/ No ale może kiedyś... miejsce czeka :D Znajdę go pewnie gdy już nie będzie na niego miejsca :D Miłego weekendu życzę :D
UsuńAle bym zjadła małosolne! :) Kredens piękny :) ale najbardziej podobają mi się kwiatki pod lustrem, kocham je z moja Babcią mi się kojarzą :) Muszę dorwać jedną panią na mieście, czasem sprzedaje swoje ogrodowe kwiaty i wiem, że te też ma. Jak one się nazywają? :)
OdpowiedzUsuńGoździki. Mnie też kojarzą się z moją babcią. W babcinym ogrodzie było też mnóstwo turków. A małosolne są mniam! I robi się je ekspresowo. Uściski. Asia
UsuńTo są goździki? o proszę :) Goździki kamienne - już sobie wygooglowałam ;) Dziekuję :)
Usuńu mojej babci turków nie ma, ale są jeszcze tulipany :)
Nie ma takiej opcji, żebym szukając celowo zalazła fajny blog, zawsze znajduje je przypadkowo u dziewczyn, do których zaglądam. Przeczytałam i obejrzałam cały - dokładnie i poczułam jakbym była Twoim klonem. Tyle samo lat, dom, dzieci, ogródek, pasje, zbieranie, serwetki, wazoniki, kwiatki, nawet witrynki mamy takie same. To samo zbieramy, nawet te pióra i ładne zeszyty. Ja też jestem ze wsi i tu pozostałam. Jesteś taką bliźniaczą naturą, że to aż nieprawdopodobne. Mam nadzieję, że wakacje pozwolą ci trochę zwolnić i będę mogła cieszyć się kolejnymi wpisami, zdjęciami, i pięknymi rzeczami. Blog już dodany do zakładki z ulubionymi. Pozdrawiam. Ila z Mazowsza
OdpowiedzUsuńSiostro blogowa! Cieszę się niezmiernie, że odnajdujesz we mnie bliźniaczą naturę. Takie pokrewieństwo dusz jest rzeczywiście nieprawdopodobne i absolutnie CUDOWNE. Dziękuję za piękny komentarz i posyłam mnóstwo najlepszych myśli!!! Asia
UsuńJoasiu, przepiękne zdjęcia. Wypoczywaj Kochana, wypoczywaj. Buziole posyłam:)
OdpowiedzUsuńAż wstyd przyznać, ale czasami to uwielbiam być sama w domu :) sprzątanko i czas tylko dla siebie... książka, dobry film, pyszne jedzonko...
OdpowiedzUsuń