Zdarzają się nawet momenty, że niemal w 100% w to wierzę.
Nie zmienia to jednak faktu, że o tę moją wspaniałość, he he, staram się dbać i w kwestii doskonałej mej prezencji robić cokolwiek więcej niż mycie zębów i schludne przyczesanie włosów o poranku.
Ja wiem, że naturalne jest piękne, że najważniejsze jest wnętrze, że teraz to taka presja jest, żeby zawsze młodo, promiennie, fit i trendy, i nie można się temu tak bezmyślnie poddawać, no ale powiedzcie same, czy w za ciasnych spodniach, ześlizgujących się z pośladków rajstopach, niedopinającej się bluzce, albo obcierających butach można się komfortowo czuć i prowadzić ą, ę rozmowę na temat sytuacji geopolitycznej Polski na przykład?
Albo czy blada, zmęczona twarz, która już od dawna nie doświadczyła muśnięcia promieni słońca, odrobiny różu, czy serdecznego uśmiechu do siebie i dla siebie samej zerknie w lustro z radością?
Wyglądając tak, a nie inaczej opowiadamy innym o sobie. Nasze wybory ubrań, dodatków, zapachów, butów mówią o nas więcej niż nam się wydaje i w jakiś sposób nas definiują, określają. Prezentując nasz styl, prezentujemy siebie, naszą osobowość, zainteresowania, styl życia, upodobania. Dlatego ślepe podążanie za modą jest smutne, bo gdzie w tej pogoni jest osobowość, dojrzałość i charakter? Ale już dbanie o swój wygląd smutne nie jest.
Może być twórcze i ekscytujące. Szukanie swojej ścieżki, również w aspekcie wyglądu zewnętrznego może być naprawdę rozwijające i wspaniałe, tak myślę.
Nie warto podejmować wysiłku, żeby wyglądać, jak ktoś tam i próbować być jego kopią. Nawet jeśli ten ktoś bardzo nam imponuje swoim wyglądem i gustem.
Szukajmy własnego stylu, zgodnego z naszym wnętrzem i bądźmy po prostu najlepszą wersją samych siebie.
Mody przemijają, styl pozostanie, mawiała ponoć Coco Chanel.
Jestem przekonana, że każda z nas może odkryć swój własny styl. Wymaga to trochę wysiłku, ale intuicja, jeśli tylko jej posłuchamy i podejmiemy wyzwanie, zaprowadzi nas we właściwe rejony mody. A wtedy bez kompleksów spojrzymy w lustro i zadamy pytanie, no, lustereczko, powiedz przecie...
Wiosna w pełnym rozkwicie, nowa energia we mnie wstąpiła, zabrałam się zatem za szafę, styl, porządki i inne takie. Za jogę również. Płyta z Agnieszką Maciąg przeleżała całą zimę w folii, ale wraz z cieplejszym podmuchem wiatru doczekała się swoich, mam nadzieję nie tylko 5- ciu minut.
Szafa. Uporządkowana. Ubrania, nawet ładne i drogie, ale te, w których nie czułam się dobrze, znalazły sobie inne szafy. Zostały tylko te, które są najbardziej moje!
Kolorystycznie dosyć pastelowo. Błękity, pudrowy róż i nad wszystko ukochane szarości. Oto moje główne okrycia wierzchnie
Do tego dżinsy, spodnie granatowe, czarne i białe, kilka podkoszulek, jakieś 2 marynarki i w zasadzie jestem ubrana. Mam kilka ulubionych zestawów.
Im jestem starsza, tym łatwiej przychodzą mi właściwe wybory. Wiem, co lubię, czego nie i zakupowe porażki są raczej rzadkością.
Na szczęście.
W kwestii dodatków i makijażu też bez szaleństw. Za to po mojemu.
Jedyna ekstrawagancja aktualnie to mocne usta. Taki makijażowy eksperyment. Próbuję się z bordowo- malinowym kolorem i jeszcze nie wiem. Muszę taka malinowa pochodzić trochę, żeby wiedzieć.
Dzisiaj z kartonu wyjęłam wreszcie mój ulubiony wiosenny płaszcz. Nie wiem, od kiedy go mam, ale wiem, że od bardzo dawna. Niezmiennie go wielbię, a on mnie chyba też, bo w ogóle się nie niszczy.
Takie tam kobiece gadżety...
Temat stylu, szafy, wyborów to temat rzeka. Bardzo chętnie popłynę jeszcze kiedyś z jej nurtem.
Tymczasem pozdrawiam
Asia
Też już wskoczyłam w wiosenny zestaw i dwa dni temu powróciłam do zestawu prawie, że zimowego :D
OdpowiedzUsuńAle cóż... pozdrawiam :)
Przez kilka dni "chodziłam" z Twoim postem w głowie, dzięki temu nie miałam problemu z pewnym zakupem...
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru☺
Z przybyciem wiosny i Ja rozejrzałam się po swojej garderobie i ze smutkiem stwierdziłam typowe babskie " ja nie mam co na siebie włożyć!". Dlatego dzisiaj kupiłam sobie granatową bluzeczkę i granatowe dopasowane spodenki (dla mężusia slipki, żeby mnie sumienie nie męczyło...hihi). W przeciwieństwie do Ciebie nie mam praktycznie nic różowego. Najczęściej wybieram kolory - czarny,biały, granatowy, błękit, niebieski, szmaragd, turkus...
OdpowiedzUsuń...ale z Ciebie fajna kobietka! Noooooo... Do Twojej figury to mi bardzo daleko...
Uściski Asiu!
Wszystko piękne, buciki a ten płaszczyk cudo. Chyba wszystkie poczułyśmy wiosnę i wpadłyśmy w zakupowy szał. Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych świąt:)
OdpowiedzUsuń