poniedziałek, 23 listopada 2015

Córka



Cecylka. Moja najstarsza córka.
Od września tego roku gimnazjalistka. Cudowna, mądra i wrażliwa.

I bardzo zmęczona...

W niedzielę, po spokojnych, rodzinnych obchodach swoich imienin, Cela po prostu opadła z sił i z ostatnich gramów motywacji oraz chęci do działania.

Do harfy nawet nie podchodziła, co zważywszy na to, że właśnie rusza z kopyta adwentowo- świąteczno- noworoczny maraton koncertów i występów, potęgowało jej stres i zdenerwowanie.

Dołującą i absolutnie dobijającą perspektywą był poniedziałek, który dla Cecylki kończy się dopiero o godzinie 17.30, ponieważ oprócz lekcji, ma moja córka w tym dniu także chór i lekcję harfy.

Podjęłam szybką decyzję. Cela została w domu, zawiozłam ją tylko na 16.45 na harfę.

I myślę, że było jej to bardzo potrzebne. Zjadłyśmy razem powolne śniadanie, pogadałyśmy, pojechałyśmy na małe zakupy, na poprawę nastroju córka wybrała sobie piękną poduszkę z sową, pojechałyśmy do naszej ulubionej biblioteki, w której spędziłyśmy mnóstwo czasu. Dział dziecięcy, dział dla dorosłych, filmy, słuchowiska- matko, cudownie było!

Wypożyczyłyśmy całę mnóstwo książek, co chwila słychać było nasze radosne okrzyki między półkami, ponieważ miałyśmy szczęście i odnajdywałyśmy książki, na które "polowałyśmy" od jakiegoś czasu.

Nasze zdobycze ledwo zmieściły się do szmacianej torby, pani w bibliotece spytała nawet, czy mamy taczkę, ale upchnęłyśmy wszystko i radosne wróciłyśmy do domu.

Upiekłyśmy ciasto marchewkowe, ugotowałyśmy obiad, a wieczorem Cela z tatą swym obejrzała kawałek filmu. I taki się nam zrobił piękny poniedziałek.



                                      To tylko małą część naszego czytelniczego zestawu



Energia i dobry nastrój wróciły. Mam nadzieję, że wystarczy ich do końca tygodnia.

Ale najważniejsze chyba było to, że byłyśmy razem, bo sama Cecylka, pociągając nosem i zarzucając mi ręce na szyję  w niedzielę, szeptała, że ona to by chciała spędzić ze mną trochę czasu.

Cudownie, że chce! Cudownie, że lubi ten czas ze mną, cudownie, że siebie mamy!

Zdjęcia Celi trochę przedawnione (sprzed ponad 2 lat) i nie mojego autorstwa, ale ładne.

                                                          Dobrego dnia kochani!
                                                                  Asia

6 komentarzy:

  1. Fajnie znowu podglądać co tam u Was! Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny klimat tworzysz,czekam na więcej.
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, żeby umieć znaleźć ten czas dla siebie wzajem, no i czasem po prostu warto poświęcić coś innego... - grunt, że umiecie to dostrzec i cieszyć się sobą! Pozdrawiam Ciebie i Twoją zdolną Córę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci serdecznie za pozdrowienia dla nas. My również pozdrawiamy! Ciepło!

      Usuń
  4. Piękna córka, piękne zdjęcie. Fajnie, że poszła w ślady swojej patronki świętej Cecylii. Moja babcia miała tak na imię i miała piękny głos.
    Pozdrawiam ciepło!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To imię rzeczywiście ma niezwykłą moc. Cecylka też pięknie śpiewa. Jest sopranem pierwszym, śpiewa tak wysoko, że wydaje się to prawie niemożliwe. Pozdrawiam Cię Iza!

      Usuń