środa, 6 lipca 2016

Wakacje w pełni. I o wdzięczności


Witajcie Kochani. Pierwszy tydzień wakacji spędziłyśmy z moimi dziewczynami w nadmorskiej głuszy, bez zasięgu. Potem trochę się działo, więc piszę dopiero teraz.

Zacznę od końca.

W minioną niedzielę moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Dachowanie, samochód do kasacji i CUD. Wyglądało groźnie, ale oboje przeżyli. Mało tego, są w dobrej, jak na tak poważny wypadek, formie. Tato z obolałym barkiem, mama gorzej (mocno potłuczona, posiniaczona, z unieruchomioną prawą ręką, bolącą głową), ale po nocy spędzonej w szpitalu, wróciła do domu.

Czekałam właśnie na lotnisku na moją siostrę i jej córki. Zaczynał się dla nas radosny, wytęskniony czas wspólnych wakacji. I wtedy właśnie zadzwonił mój brat.

Trudno mi napisać, jak bardzo jestem wdzięczna. Za to, że rodzice żyją. Że już za chwilę pojadę do nich i będzie, jak zawsze. Razem, radośnie, obficie pod każdym względem!

Tak. Zatrzymały się nasze oddechy na chwilę. Zatrzymał się nasz szczęśliwy świat w pytaniu bez jakiejkolwiek odpowiedzi: co by było gdyby?

Szczęśliwie mamy spokojne, leniwe, wspólne lipcowe dni. Jeszcze w Poznaniu. Za chwilę na Pomorzu, u rodziców.


Siostra i jej dwie córki, 11- letnia i półtoraroczna. Mamy nasz babski świat, a nasz dom jest po stokroć babim domem...



Takie tam babskie przyjemności...Nasze córki mają więcej lakierów do paznokci, niż my obie razem wzięte, na przestrzeni kilki lat. Czyli prawidłowo chyba. Wiek nastoletni rządzi się swoimi prawami.

Nasz ogród obdarowuje nas kwieciem, teraz numerem jeden są hortensje. Uwielbiam!!!




Objadamy się też pysznie! Polskie jedzenie. Czyli ogórki małosolne, pomidory malinowe, serniki, fasolka, czereśnie i inne dobra. Co tu dużo pisać, wiecie same. Obfitość warzywno- owocowa pobudza kubki smakowe i nie daje spokojnie przejść obok straganów. Korzystajmy z wdzięcznością!



Nasz tygodniowy pobyt nad morzem był cudowny, jak zawsze! I wtedy już myślałam o naszym pobycie tam z ogromną wdzięcznością. Za tych wszystkich ludzi, naszych przyjaciół, z którymi od ponad 10 lat jeździmy. Zawsze to samo miejsce, duża poniemiecka szkoła przerobiona na pokoje z łazienką, wspólna kuchnia do tego i ogromny ogród. Raj dla nas i dla naszych dzieci. Daleko od zgiełku, hałasu i gofrów, blisko na plażę, zawsze lekko opustoszałą.


Inicjatorem tych wyjazdów był dawno temu charyzmatyczny Piotr, kolega mojego męża z harcerstwa. Wyjeżdżamy w kilka harcerskich rodzin. Piotra już z nami nie ma, zginął w wypadku ponad 4 lata temu. Została Basia i ich 5 dzieci. Jeździmy bez Piotra.

Rodzin jest kilka. Dzieciaków całe mnóstwo. W tym roku- 19 dziewcząt w różnym wieku i trzech chłopców. Przez te wszystkie lata towarzyszyliśmy sobie i wciąż towarzyszymy w różnych, życiowych sytuacjach. Rodziły się nowe dzieci, były śluby, rozwody, śmierci, zdrady, czasami nowi partnerzy. Samo życie. W Poznaniu, w ciągu roku nie spotykamy się zbyt często. Ale pierwsze dwa tygodnie wakacji to zawsze wspólny wyjazd nad morze. My w tym roku tylko na tydzień.

Cieszę się z każdego, przyjacielskiego dnia z tymi ludźmi. Nieustannie się przyjaźnimy. Przyjaźnią się nasze dzieci. Śmiejemy się patrząc na nich, że dopiero co biegaliśmy za nimi, żeby sobie nie zrobiły krzywdy, za chwilę będziemy biegali za nimi w roli przyzwoitek. No i nocne dyżury trzeba będzie organizować...



Dobry czas za nami. Przed nami, mam nadzieję też. Trochę nadmorskich kadrów...












Doceniam ten czas. Doceniam ludzi, którzy mnie otaczają, doceniam rodzinę. Jestem szczęśliwa. Tak trochę osobiście, refleksyjnie i sentymentalnie wyszło, ale co tam! To też element mojej codzienności, a o niej tutaj piszę. Niech więc tak zostanie.

                                                    Pozdrawiam
                                                           Asia


13 komentarzy:

  1. Harcerskie rodziny - znam kilka :) Będąc harcerką, mam do tego mega sentyment i zawsze moim wspomnieniom towarzyszy uśmiech i radość w sercu :) Pięknie, że się przyjaźnicie, macie takie wspólne wyprawy :) I Najpiękniejsze, że to doceniasz!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja harcerką nie byłam, ale drużyna mojego męża mnie zaadoptowała...I doceniam to, to prawda. Serdecznie pozdrawiam. Asia

      Usuń
    2. To masz tak jak ja z klasą mojego męża :) Chodziłam na ich spotkania i tak z niektórymi się zakumplowałam, że czasami zastanawiam się czy to moja klasa, czy męża ;)

      Usuń
  2. Sporo emocji przeżyłaś. Pierwsze zdjęcie takie wymowne, te stópki to nasze zabieganie wokół miłości, żeby ją pielęgnować i doceniać. Spokojnych i radosnych chwil z najbliższymi. : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Macie jednym słowem babie lato :)
    I dużo zdrowia dla rodziców.
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacny wpis Kochana moja! To miejsce jest w jakiś sposób niezwykłe..! W łagodny sposób przyciąga w te pierwsze wakacyjne dni naszych przyjaciół... Całusy. Mąż.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny post. Ja jestem wdzięczna, że go czytam.
    Daje do myślenia... Dziękuje. Pozdrawiam Joasiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jak mi miło!
      Dziękuję Joanno za te miłe słowa.
      Asia

      Usuń
  6. Piękny post. Ja jestem wdzięczna, że go czytam.
    Daje do myślenia... Dziękuje. Pozdrawiam Joasiu

    OdpowiedzUsuń
  7. Też się wybrałam nad morze... chciałoby się powiedzieć lecie trwaj! :D
    Buziaki, uwielbiam optymistyczne posty :)))

    OdpowiedzUsuń