sobota, 14 stycznia 2017

Salonisko


Słowo o spełnionych marzeniach. I o tym, że trzeba dobrze przemyśleć marzenia i prośby wysyłane w niebieskie przestworza. Bo jak zostaną wysłuchane i spełnione, to trzeba będzie całe to dobrodziejstwo unieść. I oprócz oczywistej słodyczy, możemy w tym spełnieniu doświadczyć też innych smaków, mniej przyjemnych dla naszych hedonistycznych zmysłów. Kwas, gorycz, trudna do zniesienia pikanteria. Wszystko.
Podobno wygrana w totolotka generuje ogromną ilość problemów w rodzinach...Tak słyszałam...
Nie, nie wygraliśmy milionów, nie gramy nawet. Za to kiedyś, lata temu, spełniliśmy marzenie wielu młodych ludzi na dorobku i wybudowaliśmy sobie dom za miastem.
Duży dom na dużej działce. Dla naszej dużej rodziny.
Wiele czynników złożyło się na nasze niespełnienie z tym spełnionym marzeniem.
Rzeczywistość okazała się trudna i mniej kolorowa...
Dojazdy i nieustanne wożenie siebie i dzieci. Nieliczni sąsiedzi w dużej odległości. Ciemności, które przestawały cieszyć, kiedy Olek wyjeżdżał na dyżury. Strasznie bałam się tam zostawać sama z dziećmi na noc. Samotność. Cisza i spokój, tak. Ale tak niewiele czasu w pozamiejskiej codzienności na korzystanie z tego. Poza tym wtedy uświadomiłam sobie, że na tym etapie naszego rodzinnego życia bardziej potrzebujemy ludzi i całej tej ułatwiającej funkcjonowanie infrastruktury, niż saren podchodzących pod dom.
Trudny dojazd środkami komunikacji miejskiej, mało kto nas odwiedzał, a już dostanie się do nas bez samochodu było dla wielu nie do przeskoczenia. Brak perspektyw na samodzielność dziewczyn. W zasadzie zawsze potrzebowałyby naszego zaangażowania w ich podróżowanie do Poznania. To tylko nieliczne przykłady. O wielu innych nie będę pisała. Chyba nie chcę do tego wracać.
Wystawiliśmy to nasze marzenie na sprzedaż.
 Dom kupiła bezdzietna pani, która w rozliczenie zaproponowała nam parter swojego domu w miejscu Poznania dla nas idealnym!
To nasz aktualny dom. Wszystko zagrało, udało się.
Metraż oczywiście mniejszy, ogród mniejszy zdecydowanie i bez porównania. Jedna mała łazienka, zamiast dwóch dużych. Każda z naszych córek ma swój pokój, za to zabrakło pokoju na naszą sypialnię. I takie tam niedogodności.
Żyje się nam za to zdecydowanie łatwiej i szczęśliwiej. Tramwaj blisko. Dziewczyny samodzielne. Bez lęku zostają w domu same, kiedy trzeba. Wokół wspaniali sąsiedzi. Dodatkowe zajęcia czy korepetycje na wyciągnięcie ręki i na piechotę. Mała piekarnia na tej samej ulicy, warzywniak za rogiem, przyjaciele na odległość spaceru. Sąsiedzka pomoc i dające poczucie bezpieczeństwa "dzień dobry, co słychać?" na wyciągnięcie ręki. Jest dobrze. Bardzo dobrze.

Snujemy plany przebudowy. Połączymy kuchnię, pokój Marysi i korytarz w jedno duże pomieszczenie. Będzie kuchnia z salonem. Aktualny salon podzielimy na dwa mniejsze pokoje, zyskując w ten sposób pokój dla Mani i sypialnię. Każdy będzie miał swój kąt.

Jest plan.
Kiedy po raz pierwszy oglądaliśmy nasze aktualne lokum, pani wprowadzając nas do salonu, powiedziała:
- A to moje salonisko!

No cóż, wielkie to salonisko nie jest, salon taki raczej, dla innych salonik może nawet. Zrobiliśmy, co w naszej mocy, żeby go rozjaśnić i uczynić przytulnym. Salonisko poprzedniczki było ciemne, smutne, pełne ciężkich, przytłaczających mebli, starych książek (pani- doktor germanistyki, nauczycielka akademicka), z czarnymi belkami na suficie. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam sobie wtedy, że jest tu jak w zakrystii u jakiegoś księdza.

Nasz salon trochę już znacie z dawniejszych wpisów. Dziś chciałam go Wam pokazać jeszcze raz. Posprzątany po wyniesieniu choinki. Jasny i przytulny, tak myślę. Dobrze się w nim czujemy.
No to co? Gotowi na sporą porcję zdjęć? Zapraszam w takim razie na salony!
























                    Trochę wiosny na stole. Uwielbiam tulipany. Zwłaszcza w styczniu!









                                                         Dobrego weekendu Kochani.
                                                                            Asia

16 komentarzy:

  1. Asiu, droga którą mamy za sobą to ciąg przyczynowo-skutkowy. Wydaje mi sie, że „tu i teraz” jest idealne i nieprzypadkowe. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, w życiu jest zawsze "coś za coś"...
    Oj, jak Ja dobrze znam takie życie z dala od ludzi... Mieszkałam tak przez 19-ście lat na Mazurach, zanim wyjechałam do DE. Nas też rzadko kto odwiedzał. Zimą ciężko było przez zaspy dostać się do wsi, wiosną znowu drogę do tejże wsi zalewała woda i powstawało potężne rozlewisko. Do szkoły nie szło przejść suchą nogą, zawsze praktycznie docierałam do asfaltu po pas mokra od rosy i przy okazji jeszcze utytłana kwitnącymi trawami. Z racji że dom stał z dala od wioski, nie mieliśmy bieżącej wody, łazienki z prawdziwego zdarzenia ,oczywiście teraz dużo się tam zmieniło. Przyznam się, że było to bardzo uciążliwe. Kiedyś dziękowałam panu Bogu na wysokościach, że się z tamtąd wyrwałam, bo raczej nie mogłabym sobie wyobrazić, żeby moje dzieci miały tam taką przyszłość, jaką ja miałam przeszłość. Ale... Jak teraz po latach jadę tam na urlop, to upajam się tym wszystkim, czego kiedyś niecierpiałam... Sama jestem zaskoczona tą zmianą w samej sobie. Tam odnajduję spokój, czas wolniej leci, nigdzie się nie muszę spieszyć, jest przestrzeń jak okiem sięgnąć, sąsiedzi za górką, a nie za ścianą, ktoś z nich wkurzy to można i psem postraszyć (hihi! trochę żartuję teraz)... Normalnie RAJ! Myślę, że w tym momencie mojego życia, właśnie takie coś jest mi potrzebne. Czy bym jednak chciała znowu na stałe tam zamieszkać? I tu już jestem realistką, a realia nie są takie kolorowe...Oj, ciężko by było.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu, ślicznie, przytulnie, jasno. I pięknie napisane. Też kiedyś zrezygnowałam z mojego wielkiego marzenia, bo by nas wydrenowało. W tym momencie życia. Spełni się kiedy indziej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dom jest tam gdzie są ludzie i szczęście. a decyzje są po to by je zmienić. Wy podążyliście za swoimi marzeniami i mieliście okazję je zweryfikować. Inni tylko marzą i żałuj, ze czegoś nie zrobili. wy spróbowaliście. a teraz macie kolejne marzenia.
    Życzę ich spełnienia i pozdrowionka ciepłe:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo piękne wnętrze. Nieustająco podoba mi się ten styl ale u siebie jakoś ciągle robię co innego. Boję się, że w rzeczywistości mógłby być dla mnie za zimny, za depresyjny ale na zdjęciach podziwiam i bardzo mi się podoba. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie u Ciebie- przytulnie, jasno, chciałoby się tu zostać.Piękny kredens- mam hopla na tym punkcie :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie kamilaczteryporyroku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredens z odzysku. Lubię go, jest efektem mojej pracy, pewnie dlatego tak bardzo cieszy. Dziękuję za odwiedziny i oczywiście wpadnę do Ciebie. Z przyjemnością. Asia

      Usuń
  7. Pięknie, miło i przytulnie :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo piękny ma Pani salon. Podglądam co jakiś czas i ściągam niektóre pomysły do swojego. A uwielbiam go też dlatego, że mam bardzo podobny układ w drugim domu (połowie domu) 60 km od Poznania, po rodzicach męża. Nawet okna mam w tym samym miejscu. Więc bardzo łatwo jest mi sobie wyobrazić niektóre Pani aranżacje w moim wnętrzu. Tak było np. z kredensem,kupiłam stary sosnowy na starociach w Czaczu (może Pani słyszała) i szukając inspiracji do jego odnowienia trafiłam w ten sposób na Pani blog.Dziękuję za te inspiracje.Pozdrawiam serdecznie Karina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bywam w Czaczu. Kupiłam tam piękny komplet kryształowych kieliszków w różnych kolorach. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Słyszę o Czaczu od wielu lat, ale jeszcze nie udało mi się tam dotrzeć. Może wiosną w końcu się uda...
      Pozdrowienia serdeczne. Asia

      Usuń
    3. I bardzo mi miło, że moje aranżacje są dla Ciebie, Karino inspiracją. To najmilszy komplement dla blogerki. Dziękuję za Twój komentarz i pozdrawiam. Asia

      Usuń
  9. Pięknie, ciepło przytulnie u Ciebie.Też sprawiłam sobie ostatnio nowy dywan, dokładnie taki sam jak Twój.W Twoim salonie chętnie napiłabym się kawki i zasiadła w tym fotelu bujanym z książką na kolanach, pozdrawiam Asiu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachwyca mnie Twój kredens ze zdjęcia w nagłówku. Tak mi się dobrze kojarzy, A Twój salon Asiu taki przytulny. Wszystkie dodatki przepiękne. Nawet kredki w pięknych pojemnikach!
    Pozdrawiam ciepło!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne salonisko masz! Aż się chce wpaść na ciacho, herbatę i pogaduchy!

    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń