środa, 20 kwietnia 2016

Drobiazgi










Mam taką skrzyneczkę. A nawet takie  trzy. Ale w tej właśnie przechowuję różne swoje skarby.
Jakieś wycinki z ważnymi aforyzmami, przepisami na maseczkę z banana, obrazek z wizerunkiem świętej Rity, no takie tam wiecie, babskie gadżety.
I lubię tam zaglądać, żeby czasami choć na chwilę się zatrzymać i pobyć tylko ze sobą, nabrać sił, pocelebrować chwilę...

To trudne w dzisiejszym świecie. Ale ważne i niezbędne!





Bardzo  lubię, jak pewnie każda matka, w każdym zakątku świata, takie momenty, kiedy jestem sama w domu. Chociaż godzina dla siebie, godzina, w której nic, dla nikogo nie muszę...






Filiżanka herbaty pu- erh, mojej ulubionej ostatnio, gazety do nasycenia oczu ładnymi obrazami, książka, albo i nie, muzyka w tle, taka, na którą właśnie mam ochotę, która być może jest kiczem, obciachem, niemodnym odzwierciedleniem moich niemodnych potrzeb. Ostatnio w moim przypadku  Celtic woman. I nikt mi znacząco nie przewraca oczami, dając dobitnie do zrozumienia, że matka, o rany, czego Ty słuchasz...

Mój czas, moje zabawki!



To też moja ulubiona zabawka. Uwielbiam pisać piórem. Niby drobiazg, niby co za różnica, czym piszesz, a jednak! Z drobiazgów składa się całe nasze życie. Drobiazgi nadają naszej codzienności sensu, radości i smaku. Nie wiem, jak Wam, ale mnie na przykład kawa z pięknej filiżanki smakuje o wiele bardziej niż kawa ze szklanki typu duralex. A kiedy piszę piórem, moje pismo jest staranniejsze, niż kiedy zapisuję coś jednorazowym, obgryzionym długopisem.




Kupiłam jakiś czas temu atrament w kolorze TOPAZU i jestem nim nieustannie zachwycona.  Jest taki absolutnie mój.




Moją słabością są również ładne zeszyty. Zapisuję w nich różne różności. Czasami jest to Kochany pamiętniczku, czasami jakiś niezwykły przepis, innym razem pamiętaj, kup chusteczki higieniczne. Samo życie.

 


Kiedyś pewna bardzo mądra i ważna dla mnie kobieta powiedziała, że my, kobiety musimy być w dobrej formie. Ponieważ nic nie działa, jeśli kobiety nie są w dobrej formie. I myślę, że to sama najprawdziwsza prawda. Kiedy chorują dzieci, matki doglądają całości, gotują zdrowe obiadki, podają lekarstwa, czuwają w nocy. Życie toczy się normalnym, choć nieco chorobowym rytmem. Kiedy rozłoży się matka...no, to wtedy życie rodziny toczy się zgoła odmiennym rytmem...




Także drogie kobiety matki i nie matki! Dbajcie, dbajmy o siebie!

A na koniec coś dla naszych pięknych, kobiecych ciał. Sałatka ze szpinaku- PRZEPYCHOTA po prostu!



                                                 Przepis dorzucam .Spróbujcie koniecznie!

                porządna porcja szpinaku bez łodyżek
                gruszka
                2 suszone figi
                garść rodzynek, albo żurawiny
                kawałek sera typu feta (ja dałam grecki ser Manouri)
                łyżka podprażonego sezamu


                Składniki ułożyć na talerzu i polać sosem:

                łyżka oliwy
                odrobina octu balsamicznego
                pół łyżeczki miodu
                sól i pieprz do smaku

                                                 Delektujcie się Kochane!

                                                                  Asia

czwartek, 14 kwietnia 2016

Kolorystyczna kropka nad i



Pamiętacie moją biało- pomarańczową kuchnię? Tak, tak, to już przeszłość. Teraz jest pięknie biała i całkiem sympatyczna. 



Jeszcze do wczoraj nie zgadzał się tylko jeden element. Kredens ze sklepu na I, który stoi przy samym wejściu do kuchni. Tak się jakoś utarło w naszej rodzinie, że przy kuchennym stole każdy ma swoje miejsce. No i moje wypadło akurat tak, że kiedy tylko nie patrzę w talerz, to patrzę na kredens, chcę, czy nie...

                                                                   Widok był taki 



Odrobina farby, trochę czasu i teraz, podczas posiłku moje oczy cieszy taki widok!





 



Moja kolekcja książek kucharskich, które, przyznaję, są moją słabością. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że rzeczywiście z nich korzystam.



Przy okazji pomalowałam też resztką farby w kolorze blue skrzynkę na napoje wyskokowe.  Pasuje do całości.


Podoba Wam się mój stary- nowy kredens?

                                                 Tymczasem! Dobrego dnia!
                                                              Asia

piątek, 8 kwietnia 2016

Wiosenne początki


  Witajcie Kochani. Czas wiosenny nastał, dni niby dłuższe, a czasu mam jakoś mniej... W ostatnim czasie dziewczyny trochę grały,  robiłam więc za taksówkarza, techniczną obsługę koncertu, catering z dostawą w wybrane miejsce i takie tam. Poza tym Gabrysia kończy w tym roku podstawówkę, no i stoimy przed wyborem szkoły gimnazjalnej. Z Celą w zeszłym roku było prościej, chciała zostać w gimnazjum muzycznym. Gimnazjum dla Gabrysi szukamy, kompletuję dokumenty, byliśmy już na jednej rozmowie kwalifikacyjnej, dzisiaj jedziemy na drzwi otwarte do innej. To wszystko zabiera mnóstwo czasu...

No ale wiosna jest, a to cieszy i dodaje moim działaniom wszelakim dużo energii i motywacji. Staram się przez cały rok dbać o zdrowe prowadzenie się, ale zimą to wiadomo, raz lepiej, raz gorzej to wychodzi... Wróciłam do biegania. Podoba mi się idea slow joggingu. Biegnę sobie powolutku z bananem na buzi, biegnę i biegnę i się nie męczę. I mogłabym tak sobie biec długo jeszcze...
Ostatnio przez las, w czasie, kiedy dziewczyny miały swoje lekcje na koniach.
Z tego biegania przyniosłam trochę wiosny do domu.




Po wnikliwej lekturze książki "Jaglany detoks", jaglankę jadam znacznie częściej, niż dotychczas. I muszę powiedzieć, że po takiej jaglanej porcji śniadaniowej, bardzo długo nie czuję głodu!


Są dni, że jaglaną w różnych wydaniach jem na śniadanie, obiad i kolację. Naprawdę mi smakuje!
Odkrywam też zalety naturalnej pielęgnacji olejkami. Zawsze myślałam, że olejki to nie dla mnie, bo moja skóra jest mieszana, błyszczy się czasami tu i tam, ale poczytałam, dokształciłam się w tym temacie, no i spróbowałam. Oczyszczam twarz wykonaną przez siebie mieszanką olejków, olejki stosuję też zamiast kremów na noc i póki co, jestem zachwycona! To chyba działa!




Wystarczyło kilka słonecznych dni, aby wszyscy nasi sąsiedzi, i my sami oczywiście też, wylegli na swoje ogrody i zaczęli się krzątać na swoich poletkach. Ruszyły prace ogrodowe, z piwnic i szop wyciągnięte zostały ogrodowe wypoczynki i gadżety do ulubionego przez Polaków grillowania.



Jeszcze tu trochę łyso, ale zapowiedź wiosennych i letnich zielonych dni jest bardzo kusząca!
Póki co, kolorowe bratki. Są tak piękne, że co roku trudno mi się im oprzeć.






Kilka doniczek postawiłam też na parapecie kuchennym i teraz mogę się cieszyć urodą bratków przygotowując przy naszym blacie posiłki.



A taki rower stojący pod domem w pełnej gotowości do jazdy, to też symbol wiosennej aury.




Wyjęłam też z piwnicy zeszłoroczne pelargonie. Poobcinałam stare i suche liście, odżywiłam je nieco nawozem i mam nadzieję, że wytrzymają ewentualne chłody.





                     Przy płocie ruszyły już nasze maliny. Mamy ich latem naprawdę dużo!



Nasz ogród jest niewielki i potrzebuje jeszcze dużo naszej pracy. Zastaliśmy go w stanie właściwie niezdatnym do korzystania w sposób, jaki nas interesował. Mieszkamy tu niewiele ponad rok i uważam, że zrobiliśmy już bardzo wiele. A na pewno tyle, żeby nim się cieszyć!







Skrzynki na zioła. Gotowe na sadzonki. Muszę je jeszcze tylko przemalować i będą naprawdę piękne!



A na koniec kuchnia pod chmurką mojej Marysi. Powstają tu magiczne rarytasy. Ostatnio orzeźwiający chłodnik i wiosenny sok! Było pyszne!



                                                                   Tymczasem
                                                                          Asia