środa, 31 maja 2017

Tirare mi su


Porządne stanowisko w korporacji, porządna garsonka, porządna kwota na koncie każdego miesiąca i porządne zazdrość oraz podziw innych.
Poza tym dwoje malutkich dzieci w domu, wrażliwa dusza płacząca do wolności, pragnienie szczęścia, harmonii, pracy w zgodzie ze sobą, poczucie ogromnego bogactwa życia, które jest...gdzieś poza tą wymarzoną posadą.

Aż któregoś dnia w ogromnym oknie biurowca pojawia się Anioł- chłopak, który z uśmiechem na twarzy, z słuchawkami w uszach, radośnie machając nogami mył okna. Zawieszony gdzieś w powietrzu. Na linach. Szczęśliwy.

Zrozumiała. Poczuła. Zatęskniła. Oszalała?

Zrezygnowała z korporacji. Zaczęła szukać innej drogi. Dziś po niej kroczy. Z przytupem i entuzjazmem. Szczęśliwa, spełniona, cała w swojej PEŁNI.

Beata. Moja przyjaciółka. Nasza piękna TIRAMISU.

Tirare mi su- czyli "ciągnie mnie do góry"
Nic dodać, nic ująć. Motywuje, inspiruje, zaraża optymizmem i wiarą w piękno świata i życia. Tworzy, buduje, wytańcza najpiękniejsze. Pisze książki.

Ogólnopolska kampania społeczna "Praca? Lubię to", czy podobny projekt "Pracuję bo lubię" to jej sprawka. Warsztaty "Bogactwo życia" również.
Jej życie to również trudne chwile, jak choroba synka i walka o jego życie. To również odważne decyzje i nieustanne wychodzenie poza własną strefę komfortu.
Tirare mi su- Jestem wdzięczna za jej przyjaźń i obecność w moim życiu.






Warsztat "Bogactwo życia"- i ja tam byłam, miód piłam i zdjęcia robiłam. Pięknie było.
Beata Kiewisz- znajdziecie ją na FB. W czerwcowym numerze "Zwierciadła" jest też krótki wywiad z nią. Polecam z całego serca. I warsztaty, i wywiad. Beata to cudna kobieta!

                                                           Do napisania!

czwartek, 18 maja 2017

Ze smakiem






Dwa ziemniaki w łupinkach, plaster tyrolskiej, wędzonej szynki speck, oraz dużo szparagów z solą i masłem- to moje pierwsze spotkania ze szparagami. Ponad 20 lat temu, w Niemczech. Rodzina, u której gościłam przez rok jako Au- Pair uwielbiała szparagi, szczególnie w takim wydaniu. Spróbowałam i przepadłam.
W sezonie mogę jeść szparagi codziennie! Niekoniecznie ze speckiem, zjem (prawie) każdą ilość i w każdym wydaniu.

Dawno temu, kiedy Cela i Gabi były małe, a Mani nie było jeszcze nawet w planach, mój mąż zabrał nasze córki na trzy dni do domu w lesie. Zostałam w domu sama. Taki prezent na moje majowe imieniny. Codziennie kupowałam 3 (albo i więcej) pęczki szparagów i jadłam je na okrągło. Nie mogłam się najeść po prostu, a największą radość miałam z tego, że mogę je zjeść w całości. Nasze dziewczyny jadały wówczas tylko same łebki szparagowe, więc rozumiecie, ja matka oddawałam dzieciom najlepsze, sama jadłam głównie obgryzioną resztę.
Te trzy dni to była prawdziwa rozkosz. Również kulinarna.

Znam dziewczyny, które dla samych siebie nie gotują. Bo się nie opłaca. Dla jednej osoby? Bez sensu! Dla innych, dla rodziny, dla dzieci tak. Trzeba przecież, ale dla samej siebie?

Ja gotuję.
 Przygotowuję dla SIEBIE dobre drugie śniadanie, kiedy jestem sama w domu. Nie czekam na kogoś jeszcze, żeby gotowanie miało sens.Oczywiście nie zawsze mam taką możliwość, ale uważam, że gotowanie dla SIEBIE jest wspaniałe. Lubię zdrowe, smaczne jedzenie, lubię SIEBIE i o siebie dbam. Również w kwestii jedzenia.
A jaką mam radochę, kiedy w ciszy siadam z talerzem pełnym pyszności przy stole i wiem, że nikt mi nie przeszkodzi w tej uczcie. No chyba, że listonosz na przykład.

Ucztuję, a w maju szparagi bardzo często grają podczas tej uczty pierwsze skrzypce.


Potrawa powyżej to absolutnie przepyszna tarta z przepisu Agnieszki Maciąg. Bardzo polecam. Sycąca, smaczna i kolorowa. Na obiad, drugie śniadanie, albo na kolację. Ciasto z przepisu wyszło mi trochę zbyt kruche i ciut je przypiekłam, ale i tak smakowała wybornie.

Dla chętnych, a nie posiadających książki A. Maciąg, przepis.

Kruche ciasto:

200 g mąki
100 g masła
3 łyżki zimnej wody
1/2 łyżeczki soli

Z tych składników zagnieść ciasto, uformować kulę i włożyć do lodówki na ok. 30 min.
Po tym czasie ciasto upiec w formie do tart, w piekarniku nagrzanym do 180- 200 stopni, do momentu zrumienienia.

Nadzienie:

2 pory
Łyżka masła
zielone szparagi (pęczek), obrane i lekko podgotowane
czosnek (w przepisie są 3 główki, ja dałam 1)
oliwa
ocet balsamiczny
220 ml wody
łyżka cukru trzcinowego
rozmaryn (świeży lub suszony)
250 g żółtego sera
4 jajka
300 ml śmietany (ja dałam śmietanę owsianą)
 sól, pieprz

Wykonanie:

1. Pokrojone pory podsmażyć na łyżce masła. Odstawić
2. Karmelizowany czosnek:
obrane ząbki czosnku wrzucić do rondelka, zalać wrzącą wodą, gotować ok. 2-3 minuty, następnie odcedzić i wysuszyć. W tym samym rondlu rozgrzać oliwę, wrzucić czosnek i podsmażyć. Następnie wlać ocet balsamiczny i wrzącą wodę. Gotować na małym ogniu 10 min.
Wsypać cukier, zioła i sól. Podgotować do momentu, aż czosnek pokryje się karmelowym syropem.
3. Na podpieczone ciasto wyłożyć pory, następnie czosnek i szparagi.
4. W misce wymieszać jajka, śmietanę, sól i pieprz. Zalać tą mieszanką warzywa.
5. Wierzch posypać żółtym serem
6 Piec w temp. 160 stopni przez ok. 40- 50 minut.




                                                      Do napisania Kochani!



piątek, 5 maja 2017

Kobieta






Otaczają mnie wspaniałe kobiety. Niezwykłe. Mądre. Piękne. Wyjątkowe. Aż mi dech w piersiach zapiera i palce na klawiaturze drżą, kiedy o nich myślę i piszę. Tak, właśnie tak. Niech będzie, że jestem egzaltowana i emocjonalna. Taka jestem. Również taka, bo i zupełnie inna bywam też, po kobiecemu- bogata i wielokolorowa.

Ty, Kochana Czytelniczko też taka jesteś. Wyjątkowa, różnorodna, przebogata! Jedyna w swoim rodzaju.
Spotykam na swojej drodze tak wiele kobiet, słucham wielu historii życia, losów prowadzonych przez drogi czasem łagodne, czasem wyboiste i tak kręte, że błędnik wariuje, zbieram te opowieści do kieszeni i wiecie co?
Wiem na pewno. Kobiety to mocarne, silne, mądre istoty. Kobiety stwarzają wszechświaty, tworzą miłość, dobro, pokój, piękno, dają światu życie.
To górna półka.
Na dolnych ciasno poukładane leżą codzienne, kobiece obowiązki. Codzienne krzątactwo wokół sensu istnienia. Czasem kilku sensów.
Kobiety karmią, przytulają, otaczają opieką, dbają o DOM, o bezpieczeństwo swoich rodzin, pieką ulubione ciasteczka córki lub syna, nocami pakują prezenty, albo czuwają z ręką na rozgorączkowanym czole. Zanurzają się w bezgranicznej miłości, kiedy w środku nocy kolejny już raz przemierzają korytarze swoich mieszkań, by obecnością odpowiedzieć na wołanie.
Mamo! Mamo! Mamo!

Szanuję, doceniam i zachwycam się siłą kobiet. Uwielbiam to, jak bardzo rozumiemy się bez słów. Jest mi nieopisanie smutno, kiedy widzę kobietę, która pozwala się źle traktować.
Kobietę, która daje sobie wmówić, że jej emocje, wrażliwość, łzy rozpaczy to niezrównoważenie psychiczne, histeria i babska słabość, w najlepszym wypadku okres będzie miała, albo coś. Że spotkanie z przyjaciółką to bezproduktywne mielenie jęzorem, że własne potrzeby, inne niż poświęcenie, to jakieś głupie fanaberie, że wszelkie problemy rodzinne, finansowe, zawodowe to jej wina.
Kobietę, która pozwala, żeby mówić o niej i do niej z lekceważeniem, wyższością, pogardą, umniejszając jej poczucie wartości i upokarzając.

Kobiety, nie pozwalajmy się źle traktować!

Doceńmy same siebie. Zaakceptujmy to, jakie jesteśmy. Silne, piękne i prawdziwe.
Płaczmy, tańczmy, śmiejmy się, gadajmy całe noce, odpoczywajmy, na ile to tylko możliwe dajmy sobie czas tylko z sobą samą, wyjeżdżajmy, czytajmy, spotykajmy się, piszmy, długo śpijmy, jeśli mamy na to chęć i możliwość, prośmy innych o pomoc i przyjmujmy ją. Nasze potrzeby nie są kaprysami, a my nie jesteśmy wariatkami tylko dlatego, że komuś wydaje się dziwne to, co robimy, lub to, czego pragniemy.

Doceńmy same siebie.
 Nie dowalajmy sobie samym. Świat dowala nam wystarczająco. Nie mówmy o sobie źle.
Zachowałam się jak kretynka, O matko, ale się ośmieszyłam, Rany, paplałam jak głupia, Znowu dałam plamę, Jestem beznadziejna, Nic nie potrafię, Schrzaniłam to czy tamto, jak zawsze, głupia, głupia, głupia, jak mogłam tak się zachować...Znacie to?

To autodestrukcja. To nieprawda!!!

Doceńmy same siebie. Otoczmy się współczującą akceptacją (jak to ładnie powiedziała bliska mi kobieta, od której nieustannie się uczę).
Spróbuj jutro, a może i pojutrze myśleć i mówić o sobie dobrze. Albo przynajmniej nie myśleć i nie mówić o sobie źle.  Nie krytykować siebie. Nie dowalać sobie. Nie być dla siebie zbyt surowym cenzorem. Współczująca akceptacja.
Ja podejmuję to wyzwanie. A Ty?

Akceptacja różnorodności. Całego wachlarza emocji, zachowań, doświadczeń, potrzeb. Jestem niezwykła i wspaniała. Potrafisz tak o sobie pomyśleć?

Ja też wciąż się tego uczę. Chcę mieć odwagę pokazać światu, jaka jestem kolorowa i jak bardzo to w sobie lubię.

Jakiś czas temu miałam sesję zdjęciową. Profesjonalną. Kobiecą. Bawiłam się wspaniale (chociaż na końcu byłam już straszliwie zmęczona). Bardzo lubię siebie na tych zdjęciach. Pełnia różnorodności. Jak w każdej z nas!









Dużo mówi się o tym, jak to matki źle wychowują swoich synów i jakie to my, kobiety, mamy potem z tymi niedojrzałymi, nieszanującymi nas mężczyznami, kłopoty.
Nie wiem, jak wychowuje się synów na wspaniałych mężczyzn.
Myślę jednak, że żaden mężczyzna nie jest w stanie skrzywdzić i umniejszyć kobiety, którą wychowała inna, mądra i silna kobieta. Kobieta, która znała swoją wartość.

Dlatego robię co w mojej mocy, żeby moje córki wiedziały, jakie są niezwykłe i wyjątkowe.
Żeby doceniały siłę swojej mądrości i kobiecości i potrafiły stawiać granice.

Kobiety! Pamiętajcie, jesteście absolutnie WSPANIAŁE!

środa, 3 maja 2017

Majówka w domu






Planowaliśmy wyjechać na kilka dni do lasu, do Puszczy Nadnoteckiej. Mamy tam domek letniskowy we wsi, niedaleko Wielenia.
Wszyscy (albo prawie wszyscy) w końcu gdzieś na tę majówkę wyjeżdżają. Znam nawet takich, którzy do Grecji, Hiszpanii, albo Chorwacji.
Pogoda w kratkę, wyziębiony ów domek letniskowy, zmęczenie podyżurowe Olka, potrzeba posnucia się po domowych kątach skutecznie zatrzymały nas w domu.
Wybyczyliśmy się.
Spanie do 9, kino, dwie wizyty u przyjaciół, oglądanie filmów do późnej nocy, rowery, konie, czytanie, dobre jedzenie.
Ładowaliśmy akumulatory przed intensywną końcówką roku. Wystawianie ocen, egzaminy z instrumentów, koncerty, projekty, prezentacje- to wszystko wymaga od dziewczyn sporo energii.

Snucie się po domu jest taaaakie przyjemne.

Wiem, że niektórzy nie lubią takiego domowego rozmemłania. Ciągle ich gdzieś gna. I wspaniale. Też czasami mnie gna i chciałabym tu i tam. Z radością myślę o naszym czerwcowym wyjeździe do Warszawy, o wakacyjnych wojażach, o obiecanym mi przez męża wyjeździe do Kazimierza,  ale chwilowo dobrze mi w domu.

Mogłabym pod kocem i z książką spędzić długie godziny. Może przez rozleniwioną wiosnę, która coś się nie śpieszy z dłuższą wizytą...

A ponieważ majówka spędzona w domu, to i zdjęcia domowe. Głownie moich ulubionych mebli, które własnymi rękoma odnawiałam, ale o tym już wiecie przecież. W kwietniu posprzątałam i przemeblowałam nieco moje zbiory. Część jest w witrynce.




A część w kredensie. Sporo tego, ale nie ma naczynia, którego nie używamy. Poza tym marzę o jeszcze. Taki piękny serwis z porcelany z Lubiany na 18 osób na przykład. Chętnie, oj chętnie poukładałabym na tych moich półkach.








W temacie skorup nie jestem minimalistką.
 Kiedy czytam o 4 widelcach, nożach i łyżkach, 4 talerzach, dwóch garnkach i jednej małej patelni w gospodarstwach domowych mistrzów minimalizmu, głośno wyrażam moje zdumienie pytaniem: ALE JAK??????
Przyznaję się bez bicia- to nie dla mnie. Przynajmniej w temacie pięknych skorup. Gdybym codziennie miała pić każdy napój z tego samego kubka, po trzech dniach w akcie rozpaczy rwałabym chyba włosy z głowy.
Lubię porcelanową różnorodność. Takie mam niegroźne zboczenie.

No dobrze Kochani. To się trochę wyspowiadałam. Jeszcze rzut oka na nasz salon. W stanie niezmienionym póki co. Bo planujemy remont i przebudowę za czas jakiś. A zanim remont, to może jakieś przemeblowanie? Już mi coś tam świta...




                          


    Do napisania!
Asia