środa, 28 września 2016

Skrzynki

////

A raczej skrzyneczki. Trzy niewielkie, stare skrzyneczki po sztućcach. Przechowywały różności! Począwszy od sztućców moich teściów, poprzez klisze starych zdjęć,  na śrubkach i gwoździach mojego męża kończąc.




Oczywiście pierwotnie tak nie wyglądały, o nie! Prezentowały się nieco gorzej, takie szaro- bure były po prostu, no i lekko nadgryzione zębem czasu, rzecz jasna.

Nie szlifowałam ich, umyłam tylko i pomalowałam. Na koniec nakleiłam jakieś dekoracyjne elementy i mam takie oto piękne skrzyneczki!

Najczęściej stoją na parapetach.










W książce Sarah Ban Breathnach przeczytałam kiedyś o tym, jak to autorka przygotowała dla siebie samej szufladę pocieszenia, wypełniając ją "odrobiną fantazji, która poprawiała jej samopoczucie" czyli przekładając na nasze, w szufladzie tej znalazły się miedzy innymi: pudełko czekoladowych trufli, aromatyczne sole do kąpieli, ulubione czasopisma dekoratorskie, satynowa maska na oczy, stare listy miłosne, notatki i próbki niezwykłych herbat. To tylko między innymi!

A czym Ty wypełniłabyś swoją szufladę, czy skrzyneczkę  pocieszenia?

Bo ja chyba wrzucę coś do jednej z moich skrzyneczek. Taka mnie jakaś jesienna melancholia i niemoc dopadła, że nie wiem, oj nie wiem czy nie ukryję  tam kilku czekolad na gorzko- słone wieczory, jakiś aromatyczny olejek do ciała by się przydał, listy miłosne, o tak, tylko czy ja jeszcze jakieś mam? Poszukam w każdym razie! A Ty Kochana? Masz? Takie sekretne, przewiązane wstążką, ukryte przed światem? Wracasz do nich czasami? Może warto, jak myślisz? Szczególnie w takie smutniejsze, mniej słoneczne dni, kiedy nic, tylko położyć na oczy satynową (najlepiej satynową) maskę na oczy, włączyć ulubione, rzewne zawodzenie ze znienawidzonej przez resztę rodziny, nudnej płyty, siorbnąć coś gorącego, albo zimnego, jak kto woli i odziana w ciepłą flanelową piżamę ukryć się pod pachnącą pościelą. Na chwilę, lub dwie, żeby potem ruszyć w tę naszą jesienną codzienność z podskokiem!



Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem. Cieszę się, że i Wam mój kredens się podoba. Wszystkim marzącym o własnym, życzę spełnienia tego marzenia. A potem kolejnych i kolejnych marzeń. Trzymajcie się kochani jesiennie i kolorowo!


Asia

czwartek, 22 września 2016

Kredens. Kropka nad i









Pamiętacie mój kredens? Ten zniszczony, ochlapany olejną farbą przez kogoś tam, bez szyb, cały pozdzierany i biedny taki?

Tak. Ten sam, którego z mozołem odnawiałam, malowałam i przywracałam do życia. Zastanawiałam się potem, czy w drzwiczki wstawić szybki, czy może siatkę...







I stanęło na siatce! Trochę to trwało, ale jest. Dokładnie taka, o jakiej marzyłam. Szukałam długo, zaglądałam tu i tam, a kiedy w końcu znalazłam, okazało się, że po pierwsze, nie jest tania, a po drugie, sprzedają ją w takich ogromnych zwojach, że ze trzy duże kurniki można by nią ogrodzić.

I tak jakoś sobie czekałam na bliżej nieokreślone, sprzyjające moim zamiarom pomysły. Aż pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie pojawiły się okoliczności nader sprzyjające, ponieważ na fb wyczytałam, że pewna Pani Monika z pracowni bielmoni, w której to pracowni zaopatruję się w farby kredowe Annie Sloan, no więc Pani Monika miała do wydania kawałek siatki. TEJ siatki. Dokładnie TEJ!

Napisałam i siatkę dostałam. W prezencie, z dostawą do domu! Nie wiem, czy Pani Monika tu zagląda, ale i tak z tego mojego, babiego miejsca, posyłam serdeczne DZIĘKUJĘ.








I jak Wam się podoba, Kochani? Mnie bardzo! Wystarczyły nożyczki do cięcia drutu, taker i godzinka pracy. Po skończonej pracy spojrzałam i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Taaak, to jest to!





Powiało świeżością w salonie, choć to tylko kawałek siatki. Ale nie mogę się napatrzeć chwilowo. I taki miły gest, tak poza wszystkim. Doceniam bardzo!

 Pozdrawiam Was, kochani czytelnicy. Dziękuję Wam za wszystkie dotychczasowe komentarze, cieszę się bardzo z każdego, każdy czytam i staram się odpowiadać. To niesamowicie cieszy. Dzielę się z Wami cząstką siebie, Wy dajecie mi swój czas, uwagę, wspierające słowo, komplement...To inspiruje, motywuje i uskrzydla. Dziękuję Wam!

                  Pozdrawiam najserdeczniej i wracam do zwykłego czwartkowego popołudnia.




wtorek, 13 września 2016

Małe przemeblowanie









Pogodę mamy tropikalną po prostu! Jak więc wytłumaczyć przeziębienia, które nas dopadły? Od czwartku Cecylka, od niedzieli Marysia, wczoraj dołączyłam ja. Smarkamy, kichamy, chrypimy i ogólnie jesteśmy mocno pociągające. Nosami.

Wczorajsze poniedziałkowe przedpołudnie wykorzystałyśmy z Celą na małe przemeblowanie w jej pokoju. Zainspirowała nas zamiana szaf. Gabrysia pomalowała swoją, która ostatecznie i tak trafiła do pokoju Cecylki. Szafa z pokoju Celi " przeszła" do Gabrysi...Takie sobie drobne misz- masz.

Szafa malowana przez Gabrysię czeka jeszcze na drzwi, więc pokażę ją innym razem, póki co zapraszam do pokoju mojej najstarszej córki.



Łóżko znowu przesunęłyśmy pod okno. Wydaje mi się, że tak jest najlepiej.



Parapet pełni funkcję stoliczka nocnego.




Biurko stanęło obok słupa kryjącego rurę, przez którą ciepłe powietrze z kominka w salonie ogrzewa pokój Cecylki. Pomalowany farbą kredową, pełni funkcję dużego notatnika...




Jazda z meblami po wszystkich kątach to świetna okazja do odkurzenia tych kątów. A zwykle jest co odkurzać. Szczęśliwie mamy już to za sobą, a w pokoju Celi jest teraz świeżo i bardzo przyjemnie. Dobry początek roku szkolnego!



                                      Trzymajcie się Kochani zdrowo!
                                                           Asia

niedziela, 11 września 2016

Wrześniowy weekend


Taki wrzesień to ja rozumiem! Słońce cudownie grzeje i rozpieszcza, pranie schnie w ciągu jednego popołudnia i pachnie, że aż miło, stragany na ryneczkach uginają się od obfitości zbiorów...Nic, tylko sycić nozdrza, ciała i dusze. Pięknie jest!

Ta cudna aura natchnęła mnie nieco ogrodowo i tak jakoś samo wyszło, że chwyciłam pędzel i odświeżyłam nasz niewielki, ogrodowy stolik. Stary był, w kolorze wysuszonego i wysłużonego brązu. Już od dawna chciałam go przemalować, ale dopiero wczoraj przyszła wena. Przez to słońce wrześniowe chyba...





Podoba mi się bardzo. Do stoliczka przynależą jeszcze dwa krzesła, też brązowo- wysłużone. Planuję je poczęstować błękitną farbą, ale to przy kolejnej weekendowej wenie pewnie.

W sobotę rano wyskoczyłam na targ  staroci do naszej poznańskiej starej rzeźni. Oj, jak dawno mnie tam nie było! Pooglądałam sobie za wszystkie minione miesiące, a za naprawdę niewielkie pieniądze zakupiłam nieco szkła, babciową miskę na owoce i dwie urocze kanki.







I szkło. Na pewno znajdzie jakieś zastosowanie. Ładne jest i ozdobi każdą półkę, blat czy kredens. Póki co wyszorowałam i pokazuję.






Idę do ogrodu złapać jeszcze trochę niedzieli. Trzymajcie się ciepło Kochani! Asia