No to przyszedł czas na porządki.
Przez jakiś czas takie zwyczajne, codzienne ogarnianie "po wierzchu" wystarcza.
Ale przychodzi taki moment, a przynajmniej u mnie taki moment się pojawia, kiedy (zwykle nagle), zaczynam dostrzegać bałagan we wszystkich możliwych kątach. Szafy, szuflady, półki, domowe zakamarki. Ubrania, buty, dokumenty, kosmetyki, naczynia, zabawki- gdzie nie spojrzę- chaos.
Rozdrażnienie, frustracja i ogólny wnerw. To mnie wówczas dopada. Prawdą jest absolutną, że bałagan w otaczającej nas przestrzeni generuje chaos i niepoukładanie wewnętrzne.
Trudno o spokój ducha i wewnętrzną radość, kiedy we własnym domu potykasz się o duperele codziennego użytku, tracisz czas na poszukiwania wiecznie zaginionych rzeczy, z szafek wypadają garnki, a w garderobie królują klapki, przeciwsłoneczne kapelusze i kuse sukienki, podczas gdy wszyscy członkowie rodziny potrzebują zgoła innego okrycia wierzchniego, które zalega w piwnicy, albo na strychu.
Znacie to uczucie, kiedy tak gruntownie posprzątacie, wyrzucicie tonę papierów i różniastych gadżetów, które tygodniami zalegały w szufladach, irytując za każdym razem, kiedy je widziałyście?
Znacie ten stan spokoju, kiedy pewne sprawy są poukładane, posegregowane, przejrzane, wydane, a reszta zna swoje miejsce w szufladzie?
Zatęskniłam za tym uczuciem.
Zaczęłam od kuchni. Szorowanie piekarnika, lodówki, zamrażarki i te sprawy. Kuchnia lśni, ale zanim ją pokażę muszę jeszcze wykonać kilka działań kosmetycznych.
Tymczasem salon.
Jest tu jeszcze to i owo do wysprzątania, ale w sumie salon na jesienne popołudnia jest już przygotowany.
Jesień piękna, ale wieczory chłodne, przepalamy więc od czasu do czasu. Ogień w kominku to sama rozkosz po prostu.
Koło kominka jeszcze do niedawna stała maszyna Singera, która służyła mi jako biurko. Istniało ryzyko, że siedząc tak blisko kominka ugotujemy się razem z biurkiem na miękko co najmniej, tak więc teraz stoi tam fotel dla zmarźlaków.
Tak się aktualnie prezentuje stołowo- kredensowa część naszego salonu.
Część wypoczynkowa. Zwykle najbardziej oblegana.
I moja ulubiona witryna. Właściwie, gdzie nie spojrzę, wszędzie moje machnięcia pędzlem.
Lubię tę naszą przestrzeń. Może nie jest jakaś super trendy, z pewnością nie jest wymuskana i dopracowana, wielu elementów wciąż brakuje (na przykład listw przypodłogowych), ale naprawdę uwielbiam nasz dom. Czuję się się tu bardzo u siebie. I bezpiecznie. Pozdrawiam Was piątkowo i życzę dobrego weekendu w Waszych domach.
A.