Podarowałam sobie rok wolnego. Ostatnie lata były trudne i niespokojne, a poranki nerwowe i głośne...Nie tylko poranki zresztą. Wieczna gonitwa była, co tu dużo gadać!
Animatorem, pomysłodawcą i wykonawcą całej zabawy logistycznej i organizacyjnej naszej rodziny jestem ja, mój mąż- lekarz, jak każdy szanujący się lekarz w naszym kraju pracuje dużo, bardzo dużo nawet i w akcji rozwożenia i przywożenia udział bierze raczej sporadycznie.
No więc postanowiłam zająć się domem i rodziną, szukać pracy bliżej domu, bardziej aktywnie niż dotychczas angażować się w sprawy szkolne naszych córek.
Zwłaszcza, że najstarsza i najmłodsza chodzą do szkoły muzycznej (Cecylia I Gimnazjum, gra na harfie, Marysia I podstawówki, gra na skrzypcach), a średnia Gabrysia jest w klasie VI i też potrzebuje mojej uwagi.
I wiecie, co? Każdego dnia o poranku myślę sobie, jeny, jak mi dobrze! Dziewczyny w szkole, zupka wolno pyrkoli w garnku, w kominku ogień, ja piję powoli kawę, rzeczy do zrobienia i ogarnięcia będą zrobione i ogarnięte. Bez napięcia i pośpiechu. Raj!
Postanowiłam zadbać o dom. Tak gruntownie. Maluję, przerabiam, szlifuję, to wiadomo. Ale przede wszystkim sprzątam i doprowadzam do ładu!
Znacie tę książkę?
To druga o tej tematyce, że się tak wyrażę, którą przeczytałam. Pierwsza to "Sztuka sprzątania", ale pożyczyłam i jest gdzieś w obiegu, więc nie mogę zrobić zdjęcia.
Oczyszczam dom z niepotrzebnych niepotrzebności! Ileż się tego gromadzi, zaśmiecając nasze przestrzenie i umysły. A ja chcę żyć w harmonii. Duchowej, psychicznej i przestrzennej.
Książkę polecam. Jako inspirację. Oczywiście można pomyśleć, że szkoda czasu na czytanie o sprzątaniu, no bo jak to? Można, a nawet trzeba sprzątać, można o sprzątaniu rozmawiać, w sensie narzekać, ale żeby o tym czytać?
A ja zachęcam. Ponieważ można dbaniu o porządek nadać sens, znaczenie i wartość. Wartość pielęgnowania i doświadczania codzienności w każdym jej wymiarze. A zatem...
Mam też wielką frajdę i radość z wolno płynącego, jesiennego czasu. Wreszcie mogę podziergać, co bardzo lubię. Nie jest to jakieś moje wielkie hobby, a i umiejętności pozostawiają wiele do życzenia, ale cieszę się, że moja córka Gabrysia dostanie ode mnie komin na zimę. Taka moja mała radość.
Kolor cudowny!
A fotel, na którym bardzo lubię przesiadywać, to chyba pierwszy mebel, który przerobiłam według własnego gustu. Nie jest doskonały i pewnie można by się przyczepić do efektu końcowego moich poczynań, ale jest moim debiutem i wspaniale wkomponował się w naszą salonową przestrzeń.
Dobrego dnia Kochani. Asia
Na początek gratuluję tak zdolnych córek, z chęcią przeczytam ksiązkę, choć ja należę do tych co mi się wszystko przyda i uwielbiam zagracenie :), o sprzątaniu to tylko posiadam perfekcyjną panią domu, też uwielbiam czas spędzony w domu, ale na spokojnie to kawy nie mogę wypić przy 9 miesięcznym synku :), komin zapowiada się super mój kolor, a fotel, super marzę o takim drewnianym na biegunach, może kiedyś... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać piękne imiona córek!!!!!!
OdpowiedzUsuńIza, bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa! Wiesz, ja też jestem zbieraczem i kolekcjonerem przedmiotów pięknych i swoje ukochane rzeczy zostawiam rzecz jasna. Pozbywam się tego, co przechowuję z powodów innych. niż ich uroda i mój prawdziwy nad nimi zachwyt, takich symbolicznych szklanek z duraleksu.
OdpowiedzUsuńOj, doskonale Cię rozumiem z tą kawą...Różnica wieku między moją pierwszą, a drugą córką wynosi rok. Nie pamiętam nawet, czy w tamtym okresie w ogóle piłam kawę...Wytrwałości życzę z całego serca!!! Pozdrawiam serdecznie.Asia
Witam! Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo to już jest. Ciepło pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń