czwartek, 21 września 2017

Smakować życie


Ech, doprawić to swoje życie tak akuratnie!
Żeby było słodkie, pikantne czasami, intensywne w smaku, rozgrzewające, do syta, pobudzające życiowe kubki smakowe, zapraszające do poszukiwań nowego!
Gorycz, kwaskowatość, słony posmak- to również wzbogaca nasze smakowanie życia.

Doprawiam.
Doświadczam.
Smakuję.
Żaden smak nie jest mi obcy.

Cudowna, rozpływająca się w ustach słodycz.
Kwaśny posmak nieudanych prób, wstydu, rozczarowania. Nawet ten, wykrzywiający wprost twarz.
Gorycz upokorzenia, krzywdy, odrzucenia.
Słone łzy zalewające serce i jątrzące ranę.

Pikanteria doświadczeń, które paliły gardło i pozbawiały oddechu.
I znowu słodycz.
Bo szczęście, bo spełnienie, bo miłość i przyjaźń. Obfitość.

Życie.

Różne rzeczy w życiu robiłam, żeby zarobić pieniądze. Moim dzieciom pewne zajęcia nie mieszczą się w głowie. Chyba żadna z nich nie stanęłaby w sobotę na rynku ze skrzynkami jabłek. Kiedy co drugi klient to kolega lub koleżanka ze szkoły.
Ja stałam. Sprzedawałyśmy z siostrą jabłka z sadu dziadka. Takie wiecie, nie pryskane, stare, pyszne odmiany. Dzisiaj to dopiero by ekoludzie docenili taki rarytas. Wtedy marudzili, że małe i niezbyt coś wyglądają...

Latem skoro świt jeździłam rowerem do lasu na kurki, albo na jagody. Oddawałam potem to runo leśne do punktu skupu, pieniądze chowałam do kieszeni i wracałam do domu na śniadanie.  Dzisiaj o tej godzinie moje dzieci podczas wakacji wstają właśnie z łóżek i zaczynają leniwy dzień...

Potem wyjechałam do Niemiec jako Au- Pair. Od mojej niemieckiej rodziny dostawałam kieszonkowe w wysokości 400 marek i było to dla mnie naprawdę sporo pieniędzy.
Nie pamiętam już w jakich okolicznościach poznałam pewne niemieckie małżeństwo, któremu właśnie urodziło się drugie dziecko i ojciec rodziny zapytał mnie pewnego dnia, czy nie posprzątałabym ich wielkiego domu przed powrotem żony z dzidzią ze szpitala.
Posprzątałam. A potem znowu posprzątałam, i posprzątałam, i posprzątałam...

Nie traktowali mnie fajnie. Czułam się w tym układzie coraz gorzej, aż pewnego dnia, kiedy pojawiłam się w ich domu, zamiast sprzątania zlecono mi pastowanie butów. Pani domu miała tyle butów, ile ja wszystkich moich razem wziętych do dnia dzisiejszego. A i tak jestem wciąż daleko w polu!
Przy każdej parze inny specyfik do czyszczenia. Buty równiutko poukładane na regałach w ciemnej piwnicy.
Było to tak upokarzające, że po piątej parze opuściłam miejsce pracy i bez zapłaty wyszłam. Nigdy tam nie wróciłam.

Przez dwa miesiące opiekowałam się też 94- letnią Eriką. Doświadczenie raczej z tych koszmarnych...

Potem, na studiach też pracowałam. O matko, czego to ja nie robiłam!
Opiekowałam się dziećmi. Pozdrawiam w tym miejscu dorosłych już Tosię, Lucię, Kacpra, Piotrka, Jagienkę, Mateusza...
Czasami dawałam korki z niemieckiego.
Jeździłam pociągiem do Nowego Tomyśla i wyplatałam wiklinowe kosze.
Sprzedawałam książki wydawnictwa ZYSK i bywałam nianią czterech synów pana Zyska.

Kilka razy byłam staczem. Stałam od piątej rano w kolejce pod urzędem i trzymałam tę kolejkę dla przedstawiciela jakiejś firmy, na której zlecenie tam stałam. Do towarzystwa miałam śmietankę poznańskich meneli, z którymi toczyłam rozmowy o sensie życia.
Pracowałam w promocji. Weekendy w supermarkecie i zachęcanie klientów do kupna ziół.
Jeździłam z panem Andrzejem, kierowcą, jako ciało prawie pedagogiczne samochodem po Poznaniu i zbierałam z różnych jego zakątków niepełnosprawnych, aby dowieźć ich na zajęcia terapii zajęciowej.
Tam zresztą również pracowałam. Na czwartym roku będąc, jako terapeuta właśnie. Było to wyzwanie karkołomne, ponieważ studiowałam dziennie i pogodzenie tego wszystkiego odbywało się w sposób jakiś zupełnie zagadkowy.

Tak to było. Ciułałam każdy grosz, żeby się utrzymać na powierzchni. Rodzice oczywiście mnie wspierali jak mogli, ale akurat wtedy niewiele mogli.

Nauczyłam się samodzielności. I szacunku. Do pieniędzy, do pracy, do ludzi. Do siebie. Wiem, że można. Że wszystko jest możliwe. I zawsze uśmiecham się do młodych ludzi rozdających ulotki. Nawet, jeśli ich nie biorę. Wiem, że oni też ciułają.

Dziś jestem w takim miejscu, że chcę i mogę dzielić się tym, co wiem, co potrafię, czego doświadczyłam i co mnie ukształtowało.
Wciąż się uczę.
Rozpoczynam właśnie studia w Wielkopolskiej Szkole Psychoterapii Gestalt. Studia psychoterapeutyczne. Rozpoczynam podróż po nowe obszary wiedzy i umiejętności. O człowieku, o życiu, o sobie.  Również po certyfikat.

Już teraz przygotowuję warsztat. O wdzięczności, kobiecości, pełni i sile.
Moja niedomagająca tarczyca trochę mnie zatrzymała, ale mam nadzieję, że za chwilę ruszę pełną parą i będę mogła Was zapraszać.
Póki co, proszę, trzymajcie kciuki!

                                                                Asia

6 komentarzy:

  1. Asiu - gratulacje ;) ale napisz coś więcej co będziesz mogła po takich studiach robić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, cudownie. Duży szacunek. Powodzenia na studiach, spełnienia marzeń i smaków życia, które najbardziej lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. brawo! rob cos dla siebie!!!
    wiesz,ja mieszkam za granicą,gdy przyjechalismy nie znalam jezyka.mąz owszem.zreszta on tu juz wczesniej pracowal,potem kupil tu dom i przyjechalismy.W Polsce pracowalam jako psycholog.tu w Szwecji nim pracuje tu gdzie jestem,wczesniej sprzatalam domy.chcialam cos robic,odciazyc meza.pieniadze nieadekwatne do pracy,ale coz.
    Mąz nigdy nie nalegał,ale czuł,ze musze to robic,inaczej nie rusze z miejsca.szybciej depreche podlapie,a nie mogłam bo były dzieci.
    Sprzatalam u ciapatej,tak powaznie.od malego wychowana na ziemi szwedzkiej,wielka dama..placila,ale wymagala.raz kazała mi z trawnika psie odchody zbierac,a miala mase psow.
    Trzasnelam drzwiami i poryczałam sie.tak wiem co to ciezka praca,juz zza dziecka,upokorzenie.teraz po wielu latach czy zaluje? nie.moze dzieki temu jestem kim jestem.
    Asienko trzymam kciuki za Ciebie.marzenia sie spelniaja,na luzie i do przodu!!!!!
    U mnie tez zajda pewne zmiany zawodowe i ciesze sie jak szalona!!!!
    prosze nie zapominaj o nas,swoich fankach.i czasem daj kilka fotek ze swojego domu.uwielbiam je!!!!! Halinka

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie napisane. Tekst pobudza do refleksji.
    Nadal życzę zdrówka i powodzenia w nowej szkolnej ławie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy nowinki z Twojego domku Asiu??
    Chodzi o fotorelacje.mieszkanie Twoje jest dla mnie inspiracja.serdecznosci kochana.Gabi

    OdpowiedzUsuń