poniedziałek, 6 lutego 2017

Ciąg dalszy...



życia figlarnej Haliny. Zapraszam!




Świeżo upieczona mężatka z zawiniątkiem w ramionach wsiadła pewnego  popołudnia do lśniącego trabanta i niczym królowa wyjechała z Heńkiem zdobywać miasto.
 Zostawiła za sobą podpierających płot Romków, trudy pracy w polu, nieustannie modlącą się matkę i cały ten wiejski grajdołek.          
Nie zdążyła się jeszcze Halina na dobre w tym wielkim mieście rozgościć, kiedy w  drzwiach ich małżeńskiego  M3 stanęła kobieta z dzieckiem na rękach.
Mała Dorotka okazała się być siostrzyczką Artka. Młodszą o jeden miesiąc.  I jakkolwiek trudno w to uwierzyć, nie jedyną.
W jednym roku Heniek poczęstował swoim nasieniem kilka kobiet, zapewniając sobie tym samym  różnorodność i ciągłość genetyczną. Byczek rozpłodowy z niego był pierwszego sortu.
Na nic się zdały heńkowe błagania i zapewnienia, że tylko ona, Halina się liczy, że przecież ją właśnie wybrał na dobre i na złe. Moja ciotka była nieprzejednana. Pogoniła Heńka ze swego życia raz na zawsze. No,  prawie na zawsze.
Jeden, jedyny raz  przyjechał wujaszek do moich dziadków, żeby zobaczyć swego syna, Artka. Żar lał się z nieba, więc poszliśmy wszyscy razem nad jezioro. Piszcząc z uciechy wskoczyliśmy do wody. Heńkowi upał też dawał się we znaki, zrzucił więc z siebie garnitur, a potem koszulę. Wynurzyłam się z wody i zobaczyłam na brzegu owłosionego od stóp do głów potwora. Na krótką chwilę odwrócił się tyłem, prezentując obficie zarośnięte plecy.
O matko!- szepnęłam cicho i natychmiast zanurkowałam pod wodę. Długo wypłukiwałam z oczu szok, którego doznały.
Nie mogłam pojąć, dlaczego moja piękna ciotka wyszła za takiego  goryla. Wprawdzie już się z nim, na szczęście,  rozwiodła, no ale przecież kiedyś musiała się z nim całować i – o Boże- jakoś go dotykać, no bo skąd  wziąłby się Artek?
Heniek wyjechał, przez nikogo nie żegnany. I wszelki słuch o nim zaginął.
Halina na wieś nigdy nie wróciła. Przywiozła tylko Artka do dziadków na wakacje, które trwały kilka lat, a sama po rozwodzie z owłosionym  Heńkiem kupiła sobie bardzo drogie futro, według mnie z pluszowych misiów i kilka par szpilek. Ścięła warkocz i zrobiła sobie trwałą ondulację. Była kobietą luksusową, a  jej znakiem rozpoznawczym, oprócz cycków,  stały się czerwone usta i wysokie obcasy.
Poszła też do jakiejś wieczorowej szkoły i po dwóch latach została panią intendentką. Romansowała z najprzystojniejszymi i najbardziej wpływowymi mężczyznami w mieście. Pozwalała się zabierać na wakacje do Bułgarii, Czechosłowacji i Turcji.
Paliła papierosy Marlboro przez lufkę. Z elegancją Marleny Dietrich i spojrzeniem Marylin Monroe.  Odwiedzałyśmy z mamą Halinę kilka razy w roku, w tym jej miejskim mieszkaniu, z widokiem na  blokowiska.  Ja jeździłam sobie  windą po wszystkich piętrach, a moją mamę zawsze wtedy bolały zęby. Mówiła mi , że tylko dymek z Marlboro uśmierza te bóle, a ja jej szczerze współczułam.
Nocami podsłuchiwałam ich dorosłe rozmowy.
- Przecież ty jesteś mężatką Irenka, co ty możesz wiedzieć o seksie?- pytała Halina moją matkę i dzieliła się swoimi, zgoła odmiennymi  doświadczeniami.
- Waldi był szarmancki i dobrze tańczył, ale miał takiego małego, słuchaj, że czułam ledwie gilganie.
- Janusz  z kolei  miał się czym pochwalić, nie powiem, ale chyba nie mył zębów, bo mu zawsze czosnkiem z gęby jechało. Daj spokój. Szybko go pogoniłam. Stawiał mi potem kwiaty w wazonach pod drzwiami. Przez dwa miesiące. Wyobrażasz to sobie? Mam teraz całą kolekcję kryształów. Wybierz sobie jakiś Irenka, bo brakuje mi już na nie miejsca.
- Zdzisław? Tak, Zdzisław był prawie idealny. Sprawny taki, pomysłowy pod kołdrą, znał się na rzeczy chłopak. Ale cholernik taki zazdrosny, że z tej zazdrości pociął mi kiedyś moje futro (to z misiów) i teraz zostało mi tylko jedno, krótkie przed kolano,  z nutrii. Ale to przecież nie to samo. 
O moim ojcu mówiła:
- Ten mój brat to przystojny jest jak Olbrychski, ale marudny i upierdliwy, jak Kowalik. Jak ty z nim wytrzymujesz Irenka?
Porównania do Kowalika nie mógł zrównoważyć nawet urok amanta polskiego kina. Była to największa ujma i jawna zniewaga.
Kowalik to mąż Kowalikowej, tej samej, która kiedyś w polu rodziła Stefanka. Potem powiła jeszcze dwoje dzieci, po czym poszła do jeziora i się utopiła. Wszyscy we wsi gadali, że to przez tego jej chłopa, który dzieciaki umiał robić tylko po pijaku i tak kobiecinie żywot uprzykrzył, że wolała to życie zakończyć, niż nieść  swój kowalikowy krzyż przez kolejne lata.
Nie wiem, co o swoim krzyżu myślała moja matka, ale po każdej wizycie u Haliny wstępował w nią nowy duch. Ojciec nie chciał jej potem puszczać w te odwiedziny, ale ona wtedy tupała nogą, pakowała słoiki pełne wiejskich rarytasów i pędziła do ciotki autobusem typu ogórek. Leczyć te bolące zęby…
Pewnej mroźnej zimy, w kawiarni Klubowa, Halina poznała Stacha. Podszedł po prostu do stolika, przy którym siedziała ciotka z innymi paniami intendentkami i poprosił ją do tańca.
Tańczyć nie umiał w ogóle, ale kiedy męską dłonią zagarnął Halinę i przytulił ją całą do siebie,  po raz pierwszy  trafiła ją strzała amora.  Prawdziwa, a nie z plastiku. Tak mi przynajmniej mówiła.
Ważni mężczyźni w życiu Haliny pojawiali się nie wiadomo skąd. I jakoś tak przez przypadek.
Stach, właściciel sklepu z porcelaną Rasenthala, w kawiarni Klubowa znalazł się też nie wiadomo skąd. Ale wiadomo po co.
Porwał Halinę do swego eleganckiego życia na kilka lat.




                                          Jutro zapraszam na zakończenie opowieści. 
                                                                 Asia

3 komentarze:

  1. Przeczytałam obydwie części z zapartym tchem! Fakt, w każdej rodzinie trafi się jakiś wujek, ciotka, dziadek, czy dalszy krewny, którego imię raczej wzbudza u tych pamiętających kontrowersyjne odczucia... Powiem Ci, że ta Twoja cioteczka mimo, że może nie jest postrzegana pozytywnie, to była kobieta z klasą, pewnością siebie, żadna cichutka skromniutka i nudna kurka... :)
    Czekam na zakończenie opowieści...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czekam na zakończenie tej barwnej historii.
    Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czekam na dalszy ciąg opowieści. Cioteczka Halinka jest bardzo barwną postacią. Ciekawa jestem jak sobie w życiu poradził Artek : )

    OdpowiedzUsuń