środa, 8 lutego 2017

Kolorowe życie





Koronkowe gorsety, jedwabne bluzki, złoto w uszach i na palcach, wyprawy do Paryża i Wiednia. Długą drogę przebyła Halina od  łanów zboża i rodzącej w polu Kowalikowej do tej krainy obfitości. Potrafiła to docenić i cieszyć się tym jak mało kto.
 Stach miał słabość do swojej konkubiny i hojną rękę. W prezencie ślubnym dla Artka i jego żony- miss ziemi słupskiej- kupił nowożeńcom Fiata 126p. A kiedy na świecie pojawił się Tomek, mianował siebie dziadkiem i rozpieszczał malca wizytami w pewexie.
Halina każdy dzień rozpoczynała od kawy w filiżance Rosenthal z lat trzydziestych XX wieku.  Seria Pompadour. 
W ten czarny wtorek upiła ledwie łyk, kiedy zadzwonił telefon- jedyny w całej kamienicy- i ciotka została bez Stacha. Upadł w swoim sklepie i zmarł na zawał. Nie pożegnawszy się.
Czerwone usta, ufryzowana trwała na głowie, marlboro z lufki, mocna kawa z rana i łyk koniaku wieczorem. Halina żyła  jak zawsze. Luksusowo i wciąż pełną piersią. Tyle że bez Stacha.  

- Szczęściara ze mnie. Taka miłość mi się przytrafiła- powtarzała.  

I byłaby wiodła dostatnie życie w starej kamienicy, gdyby nie okrutna strata, z którą przyszło jej się zmierzyć krótko po śmierci ukochanego mężczyzny.
Jesienią u sześcioletniego Tomka zdiagnozowano guza mózgu i pomimo starań najlepszych specjalistów, wczesną wiosną  wnuczek Haliny zmarł.
Przez kilka dni ciotka siedziała na krześle bujając się rytmicznie. Przód, tył, przód, tył, osierocona i zrozpaczona. Usiadłam jej na kolanach, wtuliłam głowę między  piersi i słuchałam  serca, które wystukiwało rytm końca życia.
Ale jej życie nie chciało się jeszcze skończyć. Przeniosło się tylko. Najpierw do szpitala psychiatrycznego, potem do całodziennego ośrodka opieki.
Halina odnalazła tam spokój i znowu malowała usta na czerwono.  Specjalnie dla niej zamawiano fryzjerkę i kosmetyczkę. Artek nie żałował grosza dla matki. Cieszyła się, kiedy w krótkim czasie na świecie pojawiły się trzy wnuczki. Piękne jak ich mama. Ta miss ziemi słupskiej.
Odwiedzałam ciotkę często. Przynosiłam dwie filiżanki Rosenthala, które mi kiedyś podarowała, robiłam kawę i zaczynałyśmy nasz zwyczajowy dialog.

- Marlboro przyniosłaś?- pytała
- Przyniosłam. A lufkę masz?
-  W szufladzie. Bez lufki nie palę.
- Jasne. Zapalę z tobą. Chociaż nie palę, żeby nie było.
- A co, zęby cię bolą?

Śmiałyśmy się do rozpuku z tych zębów.  Moje czasem bolały i musiałam się z  boleści Halinie wygadać. Jej zęby znikały, jeden po drugim, jak mleczaki.
Kiedyś na tę naszą tytoniową psychoterapię  wszedł nowy, nieopierzony jeszcze lekarz. Kazał Halinie schować Marlboro i lufkę. Ale to szybko, szybko miła pani.
Ciotka szeroko się uśmiechnęła i zaśpiewała:

 Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech…o, o, o, nie poganiaj mnie…
- Znasz to synku?
- Nie znam
- To sobie kup Maanam i się naucz.
- Szczęściara ze mnie, wiesz?- mówiła. – nie mam zębów to i nie bolą. I wiesz, ja takie dobre życie miałam. Boże.  Takie dobre. Można je opisać, żeby inni wiedzieli, jakie ja, Halina piękne życie miałam.  Opiszesz?
- Opiszę ciociu. Opiszę.



                                                                          Asia


9 komentarzy:

  1. Co mnie urzekło w tej historii i samej Halinie, że nie narzekała... Brała życie pełnymi garściami, chociaż życie nie zawsze miała usłane różami. Kobieta, która mimo wszystko potrafiła powiedzieć - szczęściara ze mnie....
    Uściski Asiu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej z nas tego życzę. Żebyśmy mogły i umiały powiedzieć: Szczęściara ze mnie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.
      Asia

      Usuń
  2. Cudna historia..bo z życia..Dziękuję,że się z nami podzieliłaś..Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo,
      to prawda. Samo życie!
      Pozdrawiam Cię serdecznie. Asia

      Usuń
  3. Opowiadanie rewelacyjne, szkoda, że tylko trzy części.
    Podoba mi się Twój styl pisania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że przypadło Ci do gustu. Myślę, że pojawią się nowe opowiadania.
      Pozdrawiam. Asia

      Usuń
  4. Asiu, bardzo dobrze czytało mi się to opowiadanie w częściach. Wciągnęłam się, osoby z przeszłości ożyły, jakby były tuż obok i te soczyste opisy...może zechciałabyś napisać opowiadania o kobietach w moim rodzie ;-)pozdrawiam Sylwia W.

    OdpowiedzUsuń